piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 13 "Podejrzenie"

DZIEŃ 27 MARCA  GODZINA 22:30

Mama w połowie filmu wyszła, a tato poszedł o pracy,  my oglądaliśmy do końca. Po seansie poszłam do pokoju, wzięłam rzeczy i poszłam do łazieki gdy wróciłam już w piżamie. Przechodząc koło pokoju rodziców usłyszałam skrawek rozmowy                                              
- Wiem ale Luke już sam dzisiaj powiedział. Nie wiem , może powinnam - powiedziała mama , przystawiłam ucho do drzwi , chyba rozmawiała przez telefon - wiem, ze może to źle przyjąć, ale ona chyba coś podejrzewa...Tak, wiem, Robercie, wiem . Właśnie, i to może być najgorsze, nie wiadomo co jeszcze z tym się niesie. Tasha wiedziałaby co zrobić... gdyby nie zniknęła, wiesz,że do tej pory nie znaleziono ciała..? Dobrze, ale w końcu trzeba bo nam nigdy już nie zaufa , w końcu musi się dowiedzieć.... pa
Weszłam do pokoju i ubrałam gruby sweter , dałam mojemu szczurkowi parę ziaren słonecznika i czekając aż zje wyciągnęłam list. Rico zaczął się domagać wyciągnięcia z klatki , wzięłam go do ręki
- Widzisz Rico, tylko ty jesteś dla mnie szczery - powiedziałam a on zapiszczał wsadziłam go  do rękawa swetra gdzie się położył , sama  ubrałam kaptur na głowę i wyszłam przez okno na dach garażu, przeczytałam list jeszcze raz i jeszcze i nic dalej z niego nie rozumiałam. popatrzyłam w niebo, jak na marzec było  bardzo ciepło, noc bez ani jednej chmurki, było widać każdą gwiazdę wyraźnie. Pomyślałam chwilę, no tak! mama powiedziała, że nie znaleźli jeszcze ciała Tashy , w liście było napisane,że moja mama wybiera się na ostatnią, prawdopodobnie akcje, to łatwe, znaczy nie łatwe ale wiem tylko,że oni przede mną coś ukrywają, musiałam mieć  tylko potwierdzenie.Usłyszałam pukanie , popatrzyłam na okno gdzie stał Nathan , chwile potem wyszedł.
 - Czego chcesz-  spytałam z niechęcią
- Nie chce mi się samemu siedzieć w domu, Emma i mama gdzieś wyszli z Eddy'm - szczur z mojego kaptura przeszedł na jego ramię i wszedł pod bluzkę
- Rico cię chyba polubił ...
Nathan coś szepnął
- Co mówisz? -spytałam
- Nie, nic,-powiedział i zaczął się wyginać 
- Wiem jak to jest -powiedziałam,- Kto to Eddy?
- Tato Emmy
- Przecież ona jest od ciebie starsza
- Nie zawsze jest tak że ojcowie młodszych zostają ...jak on...- zamilkł
- Jak co on?
- Nic, nieważne... - wstał i poszedł do okna
- Nathan.... ?
- Co?
Pomyślałam chwilę , nie wiem czemu ale jak tak patrzyłam na niego , był trochę przymulony, taki smutny, to chciało mi się go przytulić.
- Nie, dobra , nic . Sorry ja też już muszę iść.


DZIEŃ 28 MARCA  GODZINA 7:30
Zerwałam się z łóżka ubrałam się i pognałam na dół  
- Luke! -krzyknęłam - czemu mnie nie obudziłeś?
- Tak słodko spałaś - powiedziała 
Pobiegłam na górę po torbę i znów zeszłam 
- Widziałeś gdzieś Rico -spytałam gdy byłam w pokoju  w klatce go nie było
- Nie, a i wiesz co? Nie było was wczoraj wcale widać -powiedział brat
- O weź , bo nie mam dzisiaj humoru, a to,  może się dla ciebie źle skończyć  
- Wolę zaryzykować -powiedział z uśmiechem
- Chcesz się przekonać?- spytałam
- No ?- wzięłam do ręki dzbanek z sokiem i przytrzymałam go nad głową Luke'a - dobra nie nie! Tylko nie moje włosy -złapał się za głowę
- Sam chciałeś! Ja. Go. Nie. Lubie !! 
- Lece pa -powiedziałam i poszłam - chwila, chwila.... czemu ty sie  nie szykujesz? Nabrałeś mnie! Wcale nie jest w pół do ósmej, tylko nie wiem, szósta?
- Sprawdź w swoim telefonie, -powiedział - już byś był, z twoim tempem, w połowie drogi
Popatrzyłam w telefon rzeczywiście za dwadzieścia ósma
- To czemu ty nie idziesz? -spytałam
- Bo ja mam na drugą lekcje
Pobiegłam do szkoły, wpadłam minutę przed dzwonkiem cała zdyszana
- A ty co?- spytała Diana która jakimś cudem znalazła się koło mnie 
- Biegłam przez całą drogę -wydyszałam
- Chodzi mi z tym plastrem
- Wypadek na imprezie 
- A właśnie, odwołali pierwszą lekcję - powiedziała
- CO?!?!?!
- No...
- Super to ja biegłam dwa prawie kilometry i dowiaduje sie , żę jeszcze miałam prawie godzine? Nie no, super!
 - No,nauczyciele mają zebranie a my mamy spotkanie na sali , wiesz w sprawie meczu następnego... lece pa sis
- Bajo
Gdzie by się tu schować? Mogę... e... wiem! Pobiegłam do mojej szafki, tam mazakiem napisane ' Spotkanie dzisiaj 8:10' jest 8:08 , usiadłam tak jakbym wyglądała , że np. słucham muzyki i chce się odciąć od świata , założyłam kaptur i przekręciłam kółko w bransoletce. Pojawiłam się przed Wielkim Kiee obok mnie stał Siva 
- Qivy -powiedziałam
- Ach! No jakby to mogło być inaczej - powiedziała Ava - Juliette jak zwykle nawaliła i przy tym ucierpiała
- Nie nawaliła -sprzeciwił sie Siva - była lepsza ode mnie, pokonała ich więcej a to coś jej się stało to dowód ze w ogóle mi pomagała
Udzieliłam ci głosu Kaneswaran? 
- Spokojnie Nee Ava- powiedział Tetoti
- Nie dość, że zmieniła wampiry w normalsów -normalsi to normalni ludzie- to jeszcz zabiła dwa zasłużone i stare
- Nie ważne , ale miałam rację , ze jej sie coś stanie 
- No to co?- krzyknęłam
- Jak ty sie odzywasz do Wielkiego Kiee ?
- Tak jak ty się odzywasz do mnie!
Ava przekręciła w bransoletce obrączkę i poczułam fale bólu na całym ciele, która z sekundy na sekundę przybierała na sile, osunęłam sie  na kolana 
- Nee Ava przestań -powiedziała spokojnie Tetoti
- Co to ma być?- spytałam pokazując list
- Kartka -powiedziała Ava
- Tak ale jaka? List na którym jest ewidentnie napisane ze moja matka jest łowcą, czemu ja o tym nie wiem?
- Dowiesz sie w swoim czasie - powiedział Tetoti
Nagle znalazłam się na szkolnym korytarzu, obok mnie był Nathan
- Znowu ty!?! -spytałam wściekła
- Tak ja , mogłabyś powiedzieć co ty świrujesz?- powiedział z dziwnym spokojem                                  
- W jakim sensie?
- W takim sensie , że krzyczysz i jesteś nieprzytomna gdy to robisz.
- Musimy to teraz wałkować? Musze sie dowiedzieć co przede mną ukrywaj a poza tym szczur mi uciekł
- Mówisz o tym szczurze -wyciągnął z rękawa Rico
- Ta, skąd on się  wziął? Dzieki
- Na stówę wiesz ,a skąd sie wziął z moim rękawie, wczoraj w nocy zostawiłaś go an dachu, znaczy na mojej koszulce. -uśmiechnął się
- Matko a ja go dzisiaj szukałam 
- Muszę leciec pa -powiedział
- To co Rico, zemścimy sie na biolożce za tę kozę?- spytałam i powiedziałam innym głosem niby ze to on - no jasne że tak no jasne
 - Dobry szczurek -powiedziałam i wsadziłam go do rękawa zielonej bluzy. Ciekawe ile teraz byłam nieobecna? Wtedy wydawało mi się, że parę minut a rzeczywiście było zupełnie inaczej.
Poszłam na stołówkę usiadłam sobie pod grzejnikiem i włączyłam z telefonu muzykę. Ja nie kumam tego człowieka, na miejscu Nathana już bym dawno sobie ze mną dała spokój, a ten jeszcze co ja świruje, jakby wiedział... chciałabym mu powiedzieć, bardzo... CO JA MYŚLĘ! Nie chce mu mówić , to nie jego sprawa,   i niech się nie wtrąca. Zaczęłam głaskać szczura, musiałam go chować przed opiekunką stołówki , bo by pobiegła od razu do dyrka. Mijały minuty, szczur zdążył mnie dwa razy ugryźć, i zadzwonił dzwonek. Wstałam i poszłam na biologie, jak ostatnio patrzyłam to biologi miałam więcej niż matmy. Do klasy dotarłam równo z dzwonkiem 

To Be Continoued.....

------------------------------------------------------
Długo go coś pisałam ale w kocu dodałam, nie bede pisać że jest do niczego, choć jest, bo tu już mi groźby piszą xD
Nie wiedziałam że dobije kiedyś przynajmniej 5 czytelników :D

Dla :
Izy <-- za to że zawsze gdy z nią pisze dostaje weny
Julii <---- która mi zwykle pomaga podjąć decyzje
Angeliki <---- która jakos nie usnęła przy tym , co mnie bardzo dziwi
Asi <----- za to ze to czyta i krytykuje kiedy trzeba
Sykesównej <---- że jeszcze dotrwała do tego momentu
Obiecuje wam będziecie mieli szok w następnych rozdziałach , i nawet parę okazji do
wyjmowania mioteł na mnie
:*******************************


niedziela, 14 lipca 2013

Rodział 12 ' Sąsiedzi'

DZIEŃ 27 MARCA  GODZINA 19:30
Usiadłam na krześle, i zaczełam myśleć w co by sie tu ubrać na tę całe 'zapznawanie', w końcu zdecydowałam. Zaczęłam wyciągać rzeczy z szafy
- Luke, u niego pewnie zostawiłam -powiedziałam widząc, że zniknęła moja bluza  Poszłam do jego pokoju.
- Hej bracie, nie ma u ciebie mojej czarnej w ... -nie musiałam dokańczać bo już była w moich rękach - Łał
-  Z chęcia bym uciekł - powiedział zapinając koszulę
- Ejjjj a ty i Diana co tam...
- A co cię to? -spytał z uśmiechem
- To mój tekst, więc gadaj
- Nic, a co miałoby być?
- Nie nic, przylecieli z kosmosu
Wyszłam z pokoju zostawiając go w stanie osłupienia. Wyciągnęłam z szafki spodnie, rurki czarne i biała bluzka z nadrukiem pandy do tego ta bluza czarna w fioletowo czarne wielkie kwadraty. Gotowe , jeszcze co zrobić z tym plastrem na czole, w sumie po co go zdejmować? Niech będzie, i tak mi się nic nie stanie, a zmienię go sobie wieczorem.Zeszłam do kuchni na dół, gzie mama była już gotowa a tato się szykował
- No widzisz
Dziesięć minut potem byliśmy gotowi do wyjścia. Mama zapukała w drzwi sąsiadów, którzy mieszkali obok nas, dosłownie okno w okno.Nasze domu były nawet połączone . Otworzyła nam pani Lea, ładne imię, ubrana podobnie jak wtedy ale miała teraz różowy sweterek i bladoróżowe  korale. W domu było ładnie, po lewej wejście do salonu, po prawej do kuchni,  na przeciwko były schody, było podobnie jak u na tylko u nas salon był po prawej . Usiedliśmy na kanapie, pani Lea przyniosła herbatę , dziwiło mnie,że była tu sama przecież mówiła, że wprowadzili się
- Przepraszam bardzo , ale córka jest u koleżanki, zaraz pewnie wróci -powiedziała,i sie wyjaśniło, odetchnęłam z ulga że ma córkę , nie syna - a syn jest na górze, uczy sie , też zaraz powinien być, a ile państwa córka ma lat?
- Szesnaście -odpowiedziałam
- Pięknie, mój syn jest w podobnym wieku, ma osiemnaście , znaczy skończone siedemnście w tamtym roku w grudniu.
- Super - w stałam , to jednak nie on, Nathan gadał,że dopiero skończy siedemnaście...                              
- Pierwszy po lewej -powiedziała Lea
Znalazłam pokój , zapukałam i weszłam. Zatkało mnie, moje życie legło w gruzach ,kaput , hasta la vista.
- Cześć -powiedział Nathan
- Czemu mi nie powiedziałeś, że sie tu wprowadzasz? Zdążyłabym wymyślić dlaczego nagle zniknęłam!-spytałam wściekła rzucając bluzę na krzesło                              
- Sam nie wiedziałem , dzisiaj rano mama dzwoni żebym się pakował bo się przeprowadzam i oto tu jestem, ja nie wiem jak ona mogła... Skazała mnie na wieczne cierpienie
- Ta... wiem coś o tym i..- wyjrzałam przez okno - będę sie musiała zamienić pokojami z Lukiem - popatrzyłam jeszcze raz, mój pokój dokładnie na tej samej wysokości co jego i w tym samym miejscu okno, do tego co? Jeszcze zrobiony dach między tymi okna minie no jak znajdę kogoś kto budował to zwiąże i uwiężę w piwnicy! - Weź człowieku na stówę przedtem wiedziałeś bo skoro sie dzisiaj tu wprowadziłeś,to skąd masz już tak urządzony pokój?
- Był taki jak tu przyszedłem -powiedział wstając
- Ta, na pewno -powiedziałam z sarkazmem
-No tak
- Tak, tak , a po drugie, masz prawdopodobnie już skończone siedemnaście, a nie skończysz , jak mówiłeś!
 - E... tak
- Więc? Czemu?
- Niestety nie moge powiedzieć'
- Bo?
- No.. dobra okej, leżałem parę miesięcy w śpiączce, oto cała tajemnica, miałem wypadek
 - Oł...- trochę mi sie głupio zrobiło- sorry
- Spoko- usiadł - wiesz co, czasami sie zastanawiam skad ty bierzesz tyle nienawiści w sobie
- Nie twoja sprawa, jestem po prostu czujna
- Zrażając do siebie ludzi?
- Nie, jeśli ktoś ze mną wytrzyma to znaczy,że mogę sie z nim przyjaźnić, inaczej to byłaby katastrofa dla niego.. kumasz?
- Ja z toba wytrzymuje i co ?
- Ta... ale ja cie nie lubie
- Za to uważasz, że jestem ładny -powiedział z uśmieszkiem
 - Ta, a w to , że widziałam dwa konie też uwierzysz? - spytałam
- No tak, ale powiedziałaś
- Tsa... ciekawe... powiedziałam też że widze latające konie
- Dobra, majaczyłaś, juz dobra bo mnie zaraz wzrokiem zabijesz
- Gdybym  umiała to już byś dawno nie  żył
- Może usiądziesz? - spytał pokazując na łóżko
- Ta, jasne, na stojaco tez słyszę
- Ale ty lubisz się kłócić... -uśmiechnął sie
- A ty lubisz mnie prowokować , widać, ja sie wkurzam a ty cieszysz
- Nie, bo musze też  w tej kłótni uczestniczyć
- No a ja , powiedzmy wierze,że ... - przerwał mi telefon , odebrałam  - Tak?? - ktoś się rozłączył - pomyłka
- No...
 Usiadłam na łóżku,  z dołu dobiegł głośny śmiech moejgio taty
 - Pewnie znaleźli jakiś temat -powiedział Nathan
 - Mamy pewnie tak, tato ma dziwne poczucie humory, śmieje sie z tego czego nie rozumie... może z twoim się dogada
- Ej, a tak w ogóle , gdzie twój tato? -spytałam nagle , Nathan spuścił głowę                         
- E... Ja ...W sumie nie wiem
- A...- ktoś zapukał i weszła dziewczyna w czekoladowo brązowych włosach  w okularach kujonkach
- Heeej - powiedziała i trochę dziwnie się na mnie popatrzyła
- To jest  Gmma -powiedział Nathan
- Nie lubię swojego imienia, mów mi po prostu Emma -powiedziała
- Ja tez, jestem Julia
- Ładnie
 - Na prawde mam Juliette
- Wydajesz się miła
- Pozory mylą - powiedział Nathan, no tu akurat, jak żadko, miał racje
Ktoś zapukał do drzwi i weszła mama Nathana
- O, widzę ,że sie dogadujecie, - no ona sobie chyba żartuje - ale Julio mama cię woła, już idziecie
- Pa -rzuciłam i poszłam
Weszliśmy do domu
- I co , fajny ten jej syn ?- spytała mama
- Tak jak tarantula
- Oj, nie bądź taka, pewnie jest słodki
Popatrzyłam na nią jakby właśnie powiedziała, że planuje skoczyć na bungee
- Mamo....?
- Oj, no weź daj mu szanse
- Wiesz ile tych szans już było? Za każdym razem coraz bardziej mam go dość
- Przez pół godziny ?
- Nie zrozumiesz..- pobiegłam na górę i zasłoniłam zasłony w oknie że też w tych domach musiały być takie wielkie okna, od sufitu do podłogi i szerokie jak nie wiem co...! Mnie i tamten dom dzielił tylko mój garaż i dach tego garażu był złączony z oba domami  i co? No było też drzewo ale to te które stało przed garażem. wzięłam Rico do kaptura i pół godziny później poszłam na dół. W kuchni była mama i Luke
- Masz jej nie mówić... -powiedziała  zatrzymałam się koło wejścia
- Ale to przecież nie fair, sama powinnaś jeśli jesteś normalną matką
- Jestem , przcierz wiesz, ale nie rozumiesz, że ja ją chcę przed tym uchronić, nie chce żeby brała na siebie taką odpowiedzialność !
- Wiem ze obydwie chcecie jej dobra ale jej będzie ciężko - powiedział z każdym słowem ziszczając głos, tak ze musiałam wyteżyć słuch w pewnej chwili przesunęłam się i przewróciłam stojak na parasole , przestali rozmawiać
- Heeej, - powiedziałam i weszłam do kuchni - co robicie?
- Nic, córeczko - powiedziała mama - chodźcie włączymy jakiś film
- Eee...., dobra - nie miałam humoru na film przez Nathana, no i rzez to ... co mogło znaczyć 'Obydwie chcecie dla niej dobrze' , powinno być raczej obydwoje, jeśli chodziło mamę i tatę ,a raczej chodziło bo o kogo??
Mama zaczęła szukać jakiegoś filmu
- Mamo, napisz jakiś tytuł filmu -powiedział Luke chwilę potem już wymyślał jak pokazać- zgadnij co to za film -powiedział ,przystawił  sobie dwa pace po oby dwóch stronach głowy i zaczął skakać
- Teletubisie -powiedziałam i usiadłam
- Dalej
- Nie wiem, królik Bugs?
- Nie, ale królik sie zgadza
Teraz zaczął się zachowywać ja chory psychicznie, skakał i te pe
 - Opętane króliki? Hahah chciałabym taki film oglądnać
- Blisko, kombinuj
- Nie wiem , poddaje się
- Widzisz a to tylko ' Króliki opętania'
- Nie ma takiego filmu wiesz?- przyszedł tato
- Przecież jest -podał mi kartkę
- 'Kroniki opętania' nie króliki Einsteinie - powiedziałam
- To przez pismo mamy!
- Tak najlepiej zwalić wszystko na swoja kochaną mamusię -powiedziała mama
- I..Co oglądamy ?- spytał tato rozsiadając sie na kanapie
- Nie, nie ma nic fajnego
- Zadzwonię do Sama niech coś przyniesie   -powiedział wspaniałomyślnie Luke
Dziesiec minut później siedzieliśmy już przed telewizorem. mama i tato na kanapie a my na podłodze


To Be Continoued.....

-------------------------------------------------------------------------------
 Żal, żal, żal  <-- oto mój komentarz do tego rozdziału, nie dość że długi to jeszcze nudny... -.-'
Jeśli ktoś dotrwał do końca to mu szczerze dziękuje :***
Za jakiekolwiek błędy przepraszam, ale nie zaznacza mi i muszę sama wynajdywać  :)
Dla mojej siostrzyczki i ogólnie dla wszystkich <3

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 11 'Podejrzenie'

DZIEŃ 26 MARCA  GODZINA 23:10

- Julia -powiedział ktoś
- Pójdę po samochód - powiedział drugi głos
A ja zemdlałam, ocknęłam się dopiero w samochodzie, jakimś samochodzie , nie wiedziałam kogo to
- Gdzie jedziemy?- spytałam
- Co mi się stało?  
- Ktoś cię zepchał ze schodów, ochroniarz cię znalazł - popatrzyłam na przednie siedzenie, kierował Siva , obrócił się do tyłu jakby wiedział co robię i kiwnął głową , nie zamierzałam się kłócić,
- Boże Siva, jesteś ranny! -powiedziałam gdy zauważyłam czerwoną plamę na jego prawym tętnie
- To nic, małe zadrapanie, twój brat mi zrobił
- Coo...?
- No tak , małe nieporozumienie, sam sie nie dziwie, nie zna mnie .
- To co ty tutaj robisz? -spytałam Nathana
- Myślisz,że dałbym cię obcemu facetowi zabrać do samochodu?
- Nie wiem...- palnęłam .On sie tylko uśmiechnął - ładny jesteś
- Musiałaś sie bardzo mocno uderzyć w głowę , tak żeby było jasne , ty mnie nienawidzisz
- Aha
- To przez to uderzenie, może majaczyć -powiedział Siva
- Łał... -popatrzyłam na okno, a właściwie co sie dzieje za , nie miałam pewności czy czasem nie mam zwid ale zobaczyłam tam latające konie - konie -powiedziałam
- Jakie konie?
- Za oknem - pokazałam , konie się coraz bardziej zbliżały, były dwa jeden czarny jak kruk  i drugi biały , śnieżnobiały, oba miały wielkie skrzydła .Czarny miał białą uprzęż drugi,biały, czarną , oba wyglądały pięknie\
 - E moze pojedziemy dłuższa drogą? -spytał Siva, prawdopodobnie też je widział - pogadacie sobie troche
- Nie, boli strasznie -powiedziałam, naprawdę bolało jak nie wiem co, szmatka którą miałam zawiązane ramię zaczynała robić sie cała czerwona , co było z głową nie wiedziałam. Czułam tylko chłodna rękę Sykesa  na moim czole. Poczułam, samochód się zatrzymał, pomogli mi wysiąść i  już o własnych nogach , poszliśmy na pogotowie. Teraz sobie przypomniałam, mój tato dzisiaj ma nocną zmianę. Jak zwykle, ja to mam szczęście. weszliśmy do poczekalni, była prawie cała zawalona ludźmi, się nie dziwie, sobota, różne imprezy i te pe. Nathan poszedł załatwić,żeby mnie prędzej wpuścili. Znaleźliśmy wolne trzy miejsca koło siebie i usiedliśmy
- To był naprawdę stary wampir - szepnął
- Żyje?- spytałam i poprawiłam sobie szmatkę na ranie na głowie
- Nie , a te konie...
- Nikt się nie skapnie co tam się stało? -przerwałam mu
- Te konie to Wielki Kiee Mirr Tetoti i Nee Ava, polecieli tam żeby zatrzeć ślady
- Ava znów będzie się mnie czepiać, że jednak coś mi się stało
- Ale Nee Ava nie miała racjii - objął mnie  - że nie dasz sobie rady, walczyłaś jak lew
- A te kulki to co to było?
- Sam nie wiem, coś nowego, nowa  broń, sam się tego wystraszyłem, nieźle sobie poradziłaś z tą różową. Potem cie odwiozę do domu okej?
- Spoko
Przyszedł Nathan
- Zaraz wchodzisz -powiedział i usiadł koło mnie.
- Siva...? - zaczęłam
- Tak?
- Skąd ty jesteś?
- Od paru lat mieszkam w USA
- To daleko - powiedział Nathan 
- No tak, trochę było  zwłaszcza, że jesteśmy w UK
Ej, ale chwile -powiedziałam - skoro ty masz prawo jazdy, to ile ty masz lat?
- E.. 18 a co?
- Nie nic tylko tak pytam
- Juliette Aline -powiedziała pielęgniarka 
- Idę -powiedziałam  i wstałam

xxx
 Nie grało mi tu coś, najpierw, że musi iść potem ochroniarz znajduję ja półprzytomną koło schodów, ta... niech mi wmawiają,że spadła, ja i tak w to nie wierze.
- To nie był wypadek -powiedziałem z wzrokiem wbitym w podłogę
- Czemu tak sądzisz? -spytał Siva
- Bo nie jestem na tyle głupi żeby uwierzyć ze spadła  ze schodów
- Wiesz, różne sa obrażeni, wiec wiesz...
- Ale nie rozwalenie ramienia, pomyśl trochę.
- Mówię co widziałem , znalazłem ją na korytarzy koło łazienek ...
- Mówię jeszcze raz, to nie  był wypadek, nie mam pojęcia co się stało
- I tak w to nie wierze, tu się coś dzieje a ja sie dowiem o co chodzi

xxx

Weszłam do gabinetu i oczywiście co? Tato siedział przy biurku, i tylko gdy mnie zobaczył najpierw zrobił minę zszokowanego zająca potem zerwał się z miejsca i kazał mi usiąść.
- Coś ty zrobiła? - spytał
- Spadłam ze schodów - powiedziałam modląc się żeby się na mnie nie poparzył, on zawsze wyczuwał kiedy kłamię
- Na prawde się tak na schodach załatwiłaś?
- Na to wygląda, były bardzo długie
Tato zaczął mi przemywać rany , skrzywiłam się
- Głowa tylko tak strasznie wygląda, w sumie nie jest tak strasznie. Rana nie jest głeboka za to z ręką jest gorzej.
- Wiec co?
- Na głowę dam ci wielki plaster i tyle, a rękę trzeba będzie szyć, potrzebna mi zgoda jednego  rodzica, masz numer? -spytał podchodząc do telefonu  
- Czy ty aby o czymś nie zapomniałeś?
- A, no tak!
- Oj , tato, skleroza cię łapie. Dobra, weź mi to szybko wy tenteguj bo mi zaraz ręka odpadnie
- Margaret , przynieś potrzebne rzeczy,- powiedział do pielęgniarki
Chwilę potem pojawiła sie z potrzebnymi rzeczami, jakieś 20 minut później było gotowe i już tak nie bolało.
- Zadzwonię po mamę , niech po ciebie przyjedzie
- Nie, jestem z kimś, powiedział że mnie odwiezie, trafiłam ze szkoły tu to trafię stąd do domu.- Dobra, idz, w domu pogadamy
Wyszłam
- Nie było tak źle -powiedziałam i wyszliśmy z szpitala
W samochodzie jeszcze chłopaki pogadali, ja siedziałąm cicho i  patrzyłam w okno na gwiazdy. Przypominałam sobie to co bylo na boisku, ta dziewcznkę ,ona miała tak samo, nie wyleciała dusza tylko krew. Ona już nie żyła, zabiłam dziecko...                             
Zanim się obejrzałam stałam już przed domem.Poszłam do środka, weszłam w miarę cicho do domu przemknęłam koło sypialni rodziców i weszłam do pokoju. Dałam mojemu szczurkowi parę ziaren kukurydzy i poszłam się ogarnąć.  Było za dziesięć dwunasta.

DZIEŃ 27 MARCA GODZINA 5:10
Przez cała noc nie mogłam spać, przez rękę. Poszłam na dół sie napić akurat tato jadł coś, wrócił z pracy, byłam juz przyzwyczjona zę rano ktoś chodzi po domu.                        
- I jak ręka ?- spytał  
- Dobrze, y... nie mamy gdzieś Apapu? -spytałam buszujac w apteczce
- Najpierw cos zjedz - posunął w moja stronę talerzyk z kanapkami usiadłam i zaczęłam jeść. Potem wzięłam tabletkę i czekałam a ból puści
- Za parę dni powinno być już lepiej -powiedział tato
- Ale pocieszenie ... przynajmniej mniej boli niż wczoraj , za to głowa o matko! Pęka
- Oj, wydobrzej do jutra bo szkoła ...
- Wy tylko o szkole ...jutro jest niedziela,- nie wiesz, Luke wrócił?
- Nie wiem sam dopiero do domu wszedłem
- A... Idę , może uda mi się usnąć
 Poszłam na górę, i na szczęście udało mi się usnąć, ale śniło mi się znów to samo , zamek i ta kobieta i to jak ktoś we mnie strzela. Zerwałam się z łóżka, opatrzyłam na zegarek było po południu. Zeszłam na dół, nikogo nie było, zaczęłam wołać mamę, nikt sie nie odzywał. Poszłam na górę i się ubrałam, stare dresy, które jeszcze jako tako wyglądały, czerwony podkoszulek i bluza z krótkim rękawem  wzięłam szczurka i wyszłam do ogrodu. 
- Tu jesteś - powiedziałam widząc mamę kopiącą w ziemi - gdzie reszta?         
- Hej słońce, - powiedziała i wyprostowała się- wyspałaś sie? Tato z Luke'em  pojachali gdzieś sama nie wiem gdzie
- Tak, a.. kiedy będziesz jechała do Australii? 
- Ale ty mnie kochasz, nie wiem, czekam aż zadzwonią...
- A... nudzi mi się - powiedziałam                    
-Poucz sie trochę
- Nie no ja mówię że mi się nudzi a nie że zwariowałam
- To nie wiem, przywieś hamak miedzy drzewa -powiedziała - mam go gdzieś w schowku, wiesz w przedpokoju
- Spoko -poszłam do domu i zaczęłam buszować w schowku. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, poprawiłam się i otworzyłam
- Dzień dobry... ?- powiedziałam niepewnie do obcej kobiety stojącej w drzwiach z przesadnie miłym uśmiechem, była ubrana jak typowa pani i sweterek czerwony pod to biała bluzeczka i do tego bordowa spódnica, czarne buty i rajstopy, i biżuteria ... tragedia... białe i bladoniebieskie korale kolczyki to samo, i fryzura, nawet fajna ale w życiu bym sie tak nie uczesała, do ramion, dosłownie, natapirowane czarne włosy, miała dobrze już po 30 . Była tak podobna do  cioci Petuni z 'Harry'ego Pottera', ze przez chwilę pomyślałam ze to ona. Ale sprawiała miłe wrażenie
- Dzień dobry, dziecko, przyszłam się tylko przywitać, jesteśmy nowymi sąsiadami, jestem Lea  Sykes  , wprowadziliśmy się dzisiaj  - powiedziała i dopiero zobaczyła jak wyglądam, to musiało być trochę dziwne, plaster na głowie, szyta ręka i szczur wystający z kaptura bluzy...                                                   
- Chwila , powiedziała pani 'Sykes'? -spytałam zaskoczona,
- Tak 'Sykes' -powiedziała i sie dziwnie na mnie popatrzyła
- Aha, ja jestem Julia, znaczy Juliette  Aline,ale wolę Julia ,  najmłodsza z rodziny, moja mama jest w ogródku może niech pani do niej pójdzie?-spytałam pokazując kciukiem za siebie
- Może potem , właśnie chciałam was, zaprosić na wieczór, już jesteśmy prawie do końca urządzeni, wiec chcielibyśmy poznać nowych sąsiadów, a ze tylko tu mi i tworzono to ... - ja sie nie dziwie że tylko tu otworzono gdybym ja zobaczyła ja w tej dziurce ze szkłem w drzwiach  też bym nie otworzyła.                        
- Powiem jej -powiedziałam
- Super do widzenia wieczorem
- Do widzenia -powiedziałam i zamknęłam drzwi, uśmiechnęłam się sama do siebe, śmiesznie wyglądała,  ale potem spoważniałam                 
- Oby to był tylko zbieg nazwisk bo nie ręcze  -powiedziałam i zaczęłam znów buszować w schowku , znalazłam! Coś w podłużnym pudełku i zdjęciem czegoś co i tak sie ludziom nie uda złożyć z tego co jest w środku. Wzięłam i poszłam do ogródka
- Co tak długo? Produkowałaś to? -spytała mama siedząc na kocu na trawie , popatrzyłam na nia - przerwa -usprawiedliwiła się
- Nie , no spoko, co mam robić?
- Patrz, bierzesz to - wyciągnęła zwinięte coś ,- potem robisz tak - zawiązała na jednym drzewie i na drugim - i gotowe
- Dzieki mamo -pobiegłam i wskoczyłam na niego
- Ha ha bardzo śmieszne
- Dooobra dawaj łopatę pokopie trochę -powiedziałam i wstałam - a tak od czapy, wiedziałaś ,że będziemy mieli nowych sąsiadów?
- Nie, a nie , wiedziałam -powiedziała
- A , fajnie że mi powiedziałaś, jesteśmy na wieczór zaproszeni
- Super , jeszcze tego mi było trzeba - tak, teraz wiem po kim odziedziczyłam harakter 
- Tylko mamo, nie bądź taka wredna dla nich okej? Niech przynajmniej jedna rodzina z tego osiedla nas lubi -zażartowałam
- Ta...

To Be Continoued...

--------------------------------------------

 Długi i nudny mi wyszedł xD Ale jest. Dobra, jeśli chcecie wiedzieć czy was nie podpuściłam ( a musicie wiedzie że byłabym do tego zdolna)i nie dałam po prostu innej rodziny o takim samym nazwisku (bo przecież nie jednemu psu na imię Burek) to tu mam widzieć 7 + komentarzy  okeeej, możecie to dal mnie zrobić???
A, jeszcze jedno, to co ja TUTAJ pisze to jest mój komentarz do rozdziału, czasem dodatkowe info, tak jak teraz, a nie część rozdziału, żeby nie było
Dla Asi i Julii WSZYSTKIEGO NAJ!!!! <3
I dla Izy, mojej siostry, bez któej pewnie nie zabrałabym się za pisanie<3

____ ZIEMNIOSZYSZAK___________



poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 10 'Bal'

DZIEŃ 26 MARCA GODZINA 19:10
Weszliśmy do sali, byłam przygotowana na jakieś baloniki i drętwą muzykę przy zapalonym świetle na całej sali , tymczasem sala wyglądała powalająco. Z sufitu zwisały ciemne paski bibuły między nimi były kolorowe światełka, bardzo małe co dawało mega efekt, na środku byłą kula disco, i zrobili też sztuczny dym. Popatrzyłam na koniec sali, scena i zespół gotowy do grania, za nimi super ustawiony rzutnik na ścianę przy której nic nie stało, wyglądało jakby z końcem podłogi zaczynał sie kosmos i gwiazdy i światła żółte i zielone . Do tego porozstawiane wszędzie głośniki małe na stolikach i porozwieszane na ścianach i dwa duże po dwóch kątach sali , nie wiem jakim cudem ale echa nie było. Zaraz koło wejścia stał długi stół z jedzeniem i parę krzeseł. Na otwartych drzwiach ogłoszenie' Wybieramy króla i królową imprezy głosować można do 22:01'
- Łał - powiedziałam i poczułam zapach złapałam się za nos, tego nie wytrzymam                 
- Mega- powiedział Sam - widzisz co ja miałem w samochodzie -dodał widząc moja minę
Podeszliśmy do grupki osób gdzie była Diana ubrana w super sukienkę , srebrną z ramiączkami po bokach  i Luke w garniturze , jak zresztą każdy chłopak , odświętnie ubrany
- Łał siostra ,wyglądasz....  łał- powiedział Luke
- E... dzieki, Diana chodź na chwilę
- Co?- wyszłyśmy na dwór
- Jakby ktoś pytał , tamten przy bramie to mój kuzyn okej?
- Ta..., napewno  nie chciałaś się czasem czego innego zapytać?
- Nieeee.....? To potrzebne okej
- Spoko', napewno o nic więcej się nie chciałaś zapytać?
- Nie, niby o co?
- Na przykład' Widziałaś gdzieś Nathana?'
- Szczerze? Nie obchodzi mnie to
- Aha
- Fajna sukienka
- Dzięki
Weszliśmy i Sam porwał mnie do tańca, nie szło mi tak znowu żle, przetańczyliśmy 2-3 kawałki i odbił mnie Luke;
- Serio?- spytałam
- Nie mogę zatańczyć z własną siostrą? -spytał
- Nie no, dobra
O wpół do ósmej myślałam,że już się do tego zapachu przyzwyczaiłam ale do tego sie nie da przyzwyczaić, to pachnie jak .... jak sól i kwas. Poszłam do łazienki, z jednej z kabin wydobywały się dziwne odgłosy... wolałam nie wiedzieć co to. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam sobie włosy,  jakoś dziwnie dzisiaj mi sie nie układały , sprawdziłam czy nikt do mnie nie dzwonił. Dalej nosiłam przy sobie torebkę , wolałam nigdzie jej nie zostawiać. Do łazienki weszło dwóch chłopaków jeden może w moim wieku, może trochę starszy, drugi bardzo starszy, widać było,że jest już zdrowo po dwudziestce, co on tu robił, i   w ogóle jak sie dostał?
- Ej, czujesz jak tu śmierdzi?- spytał jeden
- No ....ej, a ty tu nowa?- spytał mnie  starszy
- Nie, a co?- spytałam
- Nie widziałem cię nigdy
- Może to dobrze...
- Jaka tajemnicza...Może zatańczysz?
- Nie dzieki -popatrzyłam na niego
- Wiesz,że jedno spojrzenie wystarczy niż tysiac słów?
- Mam się bać czy cieszyć ?- spytałam sięgajac do torby
- Nie wiem -podszedł bliżej , zbyt blisko, ale spoko to wampir z takimi umiem sobie poradzić
- Wiesz... - powiedziałam
- Może pójdziemy w   ich ślady ? - wskazał brodą na kabinę o której wcześniej wspomniałam i pogładził mnie po włosach,  pomoczyłam sobie palce w wodzie z buteleczki i złapałam go za rękę , krzyknął
- Ze mną nie zadzieraj - powiedziałam i poszłam (od autora; jaka groźna xD)
Wyszłam z  toalety i poszłam korytarzykiem na salę.
- Hej Julia  zatańczysz? -spytał Tom który mnie zaczepił
- Jasne - zaczęliśmy tańczyć
- Głosowałaś na kogoś?
- Nie, jeszcze nie , a ty?
- Na ciebie i Sama
- Dzieki, ja chyba zagłosuję na Dianę i Luke'a ...
Piosneka sie skończyła zaczęliśmy tańczyć do drugiej, tam było strasznie gorąco po niej poszłam na dwór w miedzy czasie zagłosowałam na Luke'a i Dianę jako na królową i króla imprezy , gdy wróciłam grali jakiś wolny kawałek oparłam sie o ściane i patrzyłam jak Diana przytula się do Luke'a i tańczą w rytmie muzyki.                                                                                                                                     
- Pięknie wyglądasz - usłyszałam , odwróciłam głowę, obok mnie stał Nathan , miał niebieską bluzkę i szarą marynarkę włosy jak zawsze zaczesane w jedna stronę i fajnie opadały na czoło. - czemu nie tańczysz?
- Ja nie tańczę - skłamałam
- To może ze mną zatańczysz?
- Nie - popatrzył się na mnie
- Nie mów że cie to nie rusza bo i tak nie uwierze...
- Na twój widok chce mi sie uciekać .Niesamowite nie?
- Co ci szkodzi?
- Eh, no dobra, ale żeby nie było , i tak cię nie lubię  robię tylko dlatego żebyś się odczepił - wziął mnie za rękę i zaprowadził  na parkiet, położyłam głowę na ramieniu Nathana  i zaczęliśmy tańczyć kołysanego. Było nawet fajnie. Piosenka się skończyła my dalej kołysaliśmy sie w rytmie tamtej piosenki, gdy nagle ... poczułam że spadam , zobaczyłam boisko i bandę pijawek, ocknęłam się, Sykes  chyba niczego nie zauważył.
- Muszę iść - powiedziałam wychodząc sie z jego objęć
- Gdzie idziesz?- spytał
- Nie ważne -powiedziałam i poszłam na korytarzyk  schowałam się pod schodami i wyciągnęłam nóż i wodę i polałam go , schowałam buteleczkę i pokropiłam jeszcze jedna substancją , zabijającą dusze wampira ,nie ciało. Dobrze ze miałam małe obcasy , prawie ich nie było czuć i widać, pobiegłam na boisko i zamknęłam drzwi na salę. 
- Ja nawet nie wiedziałam,że ich tyle utaj jest- powiedziałam - co sie dzieje ?                            
- Pełnia, wszystkie dojrzałe wampiry są nią zahipnotyzowane, do pełni ostatecznej gdy zobaczą księżyc będą traciły nad sobą kontrolę.
- No to mamy przechlapane, na stówę sie nam nie uda- powiedziałam - ich jest jakiś dwudziestu a nas dwoje
- Uważaj bo one też mają broń , nie tylko kły, na razie nei popełniaj gwałtownych ruchów bo będzie jeszcze gorzej -powiedział Siva i popatrzył na mnie
Krzyknęłam gdy jeden z wampirów zaczął biec na mnie, przygotowałam nóż i wampir, nie patrzac co mam w ręce nadział się , zaczęło nim rzucać a z miejsca gdzie miał wbity nóż wylatywało coś w rodzaju latającej bezkształtnej, białej mazi. Reszta widzac co zrobiłam zaczęła na nas biec. Siva strzelił czymś co ich skołowało               
- Atakuj! -krzyknął i pobiegł w ich stronę strzelił z łuku w dwóch , tymi też zaczęło rzucać i sie działo tak samo jak z tamtym , jakaś dziewczyna rzuciła we mnie czymś, zrobiłam unik i pobiegłam na nich. Najgorsze ,że była tam taka malutka dziewczynka, nie wiem , może 6 latek, ktoś ją zamienił. A ja musiałam ją nabić na nóż. Dlatego nie chciałam być w Klanie Łowców, bo musiałam w jakimś stopniu zbijać. Jakaś metalowa kula świsnęła mi koło ucha.
- Julia  przed tobą! - krzyknął Siva ale zanim zdążyłam zareagować jedna z wampirek rzuciła się na mnie .Upadłam,  nóż wyleciał mi z ręki  , już chciała mnie ugryźć gdy odepchnęłam ją trochę sięgnęłam po broń , ledwo ją dosięgałam ale w końcu złapałam i wbiłam nóż w dusze, dziewczyna padła na mnie i zaczęła sie rzucać. Czułam  jak jej dusza z niej wychodzi, myślałam że zwymiotuje, cuchnące wnętrze  wampirki wyleciało w powietrze  i to dosłownie odleciało, ja wydostałam sie spod półprzytomnej dziewczyny i poszłam dalej. Siva walczył z pięcioma ,  jeden z nich rzucił kulą w moją stronę zrobiłam znów unik a kula trafiła w drzewo rozwaliła sie a z niej wyszła mała włochata piłeczka popatrzyła sie na mnie wielkimi oczami i zaczęła iść w moją stronę , zauważyłam,ze za każdym krokiem które robi trawa kamienieje.W miejscu gdzie stał dłużej zaczął formować się kamień. Zaczęłam uciekać, w końcu sie zatrzymałam i dźgnęłam piłeczkę , ze środka tego czegoś wydobył sie ryk i zaczęła dymić ,stanęła w płomieniach jej oczy zrobiły sie czerwone i z buzi wydobył się język ognia. Chwilę potem stały tylko nóżki a reszta była popiołem który leżał koło niej. Rozglądnęłam się na Sivę natarło sześć wampirów i jeden chciał zaatakować od tyłu, wzięłam nóż z popiołu i pobiegłam w jego stronę , skoczyłam i sprzedałam kopa . Upadł skołowany, usiadłam mu na nogach i zrobiłam to co z resztą jego kolegów i koleżanek. Znów ten zapach gdy dusza wampira opuszczała ciało człowieka. To samo zrobiłam z drugim, zostały nam już tylko pieć . Jeden z nich odwrócił sie do mnie i strzelił z łuku który miał , nie trafił, rzucił następna kulą tym razem czerwona wtedy była srebrna, znów zrobiłam unik ale poczułam jak dotyka końcówek moich włosów. Trafiła w następne drzewo i zrobiła w nim dziurę wielkości piłki lekarskiej. W powietrze wystrzeliła fala i nagle przede mną stało coś kształtem do niczego nie podobne , duze i niebieskie z wielkich oczu miał coś w stylu niewidzialnego światła, jego wzrok szedł po trawie w górę ku mnie , trawa w tym miejscu zajęła się ogniem. Krzyknęłam i sie cofnęłam prosto w ręce oprawcy, złapał mnie za szyję i zaczął podduszać jedna ręką druga przystawiając mi swój nóż do gardła.
- Jak mi cos zrobisz to i jemu - powiedziałam niewyraźnie 
 On nic nie zrobi, póki nie każe, -powiedział mi do ucha-  rozumiesz?                              
Moja ręka powędrowała na wysokość jego żeber i tam miałam zamiar wbić nóż, o ile mi się uda, potwór zaczął iść po trawie do nas , nie patrzył na nas tylko na ziemię. Chciałam wyczuć odpowiedni moment i zaatakować , jeszcze chwile, jeszcze , jeśli zobaczy,ze jestem posłuszna, zwolni uścisk, zaczynało brakować mi powietrza. Chwile , poczułam, że mogę bardziej oddychać i ... już! Złapałam go za rękę i wykręciłam do tyłu. Słyszałam jak niektórzy z którymi walczy Siva krzyczą i jego głos też słyszałam.
- Powiedz mu żeby zniknął bo jak nie ... - nie musiałam kończyć ,przystawiłam mu do żeber nóż i nacisnęłam
- Preveto Quari -powiedziała pijawka i potwór dosłownie zniknął w ułamku sekundy był i zniknał, zostały po nim  tylko karaluchy na trawie.
Ja tak czy tak , popchałam  chłopaka na ziemię i przytrzymałam mu ręce jedną ręką drugą wbiłam mu w żebra nóż, wydobył się niemiły dźwięk. Wampir zasyczał i jęknął. Leżał nieżywy... uklęknęłam obok niego i go rozpoznałam.Chłopak który mnie zaczepiał w łazience właśnie został przeze mnie nabity na nóż.Popatrzyłam na jego oczy, były czerwone jak krew, dziwne... powinny być szare, jeśli nie żyje. Nachyliłam sie by zobaczyć czy oddycha gdy nagle on złapał mnie za rękę , przyciągnął do siebie, sięgnął po nóż którym wbił mi  w ramie  , reki którą trzymał, i pociągnął w dół, poczułam jak przecina mi skórę,  piekące pomieszane ze szczypiącym,,zaczęłam krzyczeć gdy dojechał do łokcia zabrał nóż i wbił sobie w klatkę piersiową, z której trysnęła krew, wyrwałam  się mu i cofnęłam , zahaczyłam o kamień zrobiony przez piłeczkę i upadłam na ziemię i uderzyłam głową, poczułam jak po twarzy leci mi krew. Zobaczyłam tylko  że w moją stronę ktoś biegnie, i położyłam głowę na chłodnej ziemi.

To Be Continoued...


----------------------------------------------------------------------
No w końcu ko dodałam :) Ten na który czekałam xD
Pamiętam jak go pisałam o 3 w nocy tak się  nakręciłam że potem miałam koszmary *.*
No, jakiś rozdział zawsze jest:)
Czytajcie komentujcie polecajcie :)

czwartek, 20 czerwca 2013

ROZDIZAŁ 9 'List i Łowca'

DZIEŃ 26 MARCA GODZINA 18:40
Wyciągnęłam list  z szuflady i usiadłam na obrotowym krześle
-' Do Juliette Moja mała  Julio,- zaczęłam czytać -  za parę godzin wyruszam na akcje , może to być moja ostatnia, wiem,że zawsze tak mówię , ale to jest naprawdę przeciwnik jest bardzo groźny. Chciałabym żebyś wiedziała ze nie musisz się zgadzać na to co Oni ci mówią , co robią. Masz prawo wyboru, Oni ci tego nie powiedzą ale możesz się sprzeciwić. Możesz wybrać to co ja, ale możesz też żyć normalnie. Jeśli jednak wybierzesz To , nie będzie odwrotu, będą mieli nad tobą pewną władzę. Będą wiedzieli gdzie jesteś. Wiedz też,że chcemy cie chronić , bo gdy nie pokonamy Go będzie źle, dla wszystkich jest nadzieja, pamiętaj. Mocne uczucie, zwłaszcza takich Istot może uratować życie trzeba wiedzieć tylko jak.Bądź silna, wiem zawsze tak pisze, ja i tato cię kochamy, mocno. Mama :*
 Po co mama by to pisała, przecież nic jej nie jest, ale ... Ona wie o Klanie, ale o co chodziło tym ratowaniem życia, i jak z tym 'Nie będzie odwrotu...?                                         
Mama wpadła do mojego pokoju.
- Juliette , robimy nową fryzurę - powiedziała
- Po pierwsze jestem Julia tak trudno to zapamiętać 'Jullia'! A po drugie ty mi to tak mówisz a ja nie mam nic do gadania?- spytałam
- No masz, ale masz też , sorry , trochę dziwną tą grzywkę , tylko podetnę
- Co ja z tobą mam , ja mam już ścięte , wystarczy bo zrobisz mi tak jak na wakacjach, że będę się wstydzić wyjść-powiedziałam - podoba mi się taka jaką  mam  - Dobra... czemu się nie szykujesz?- spytała
- Mam jeszcze czas
- Co? Jakbym była na twoim miejscu ja bym się już pół godziny temu zaczęła malować.
- To odpada...
- Julia , bal jest raz na jakiś czas , tylko odświętnie
- Nie umiem - odwróciłam się do zeszytu w którym coś bazgrałam
- Pomogę ci - czyli jednak wychodzi na to że mam dziwną mamę faaajnie inne mamy by nie pozwalały swoim dzieciom sie malować
- Aż sie boje ,no ale dobra
Godzinę później byłam już umalowana, przez mamę , sama nie miałam wprawy, i ubrana. Do włosów wpięłam średniej wielkości czarną róże z materiału i białe kolczyki też w kształcie różyczek. Do tego wybrałam czarne buty na małym słupku i katanę. Byłam już gotowa zostało mi czekać, usiadłam przy stole, mama sie krzątała w kuchni
- E... mogę się ciebie o coś spytać?- spytałam
-  Tak?
Pokazałam jej list 
- Gdzie go znalazłaś?
- W albumie, czemu ty to napisałaś?
- To Luke musiał sobie żarty robić , chciał cię nabrać
- Dobra, dobra pomyślę potem nie chce sobie psuć nastroju przed imprezą - nagle o czymś sobie przypomniałam
Zerwałam siez krzesłą i pobiegłam na górę. Wzięłam czarną torebkę z szafy mamy i poszłam do siebie do pokoju, spakowałam mniej więcej, chusteczki, nóż i buteleczkę, telefon, lusterko ... podstawowe potrzene rzeczy. No i jeszcze jedno - Viserum , może jest nadzieja dla Sama , dzisiaj mam okazje. MIałam tylko na jeden raz.                          
Popatrzyłam na okno a tam szronem, ja nie wiem jakim cudem , bo jest wiosna i w miarę ciepło , zawiadomienie ze mam isć na spotkanie do Wielkiego Kiee. Przekręciłam kółko w nadajniku. Przeszła mnie fala bólu i znalazłam się w sali przed Wielka Dwójką 
- Qivy - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź spytałam - co tym razem ?
- Qivy -powiedział Tetoti- mam tylko informację że w pobliżu jest bardzo dużo wampirów , nie dasz sobie sama rady, oczywiście masz ich załatwić, dajemy ci do pomocy partnera.
Dopiero teraz zauważyłam że koło mnie ktoś stoi, jakiś chłopak
 - Poznajcie sie -powiedział Tetoti- Łowczyni Julia , Łowca Siva
Zerknęłam na chłopaka, nawet ładny ciemna cera, 'kwadratowa' twarz ,pełne usta i włosy czarne jak kruk postawione do góry.
- Mirr Tetoti mogę iść, nie chce żeby mnie ktoś zastał w takim stanie -powiedziałam
- Mamy szanse, macie, szansę na zniszczenie wielu pijawek, - zaczęłam Ava
- Wampirów, to nasi wrogowie ale też postacie, z szacunkiem - powiedziała Tetoti
- Wampirów ... - powtórzyła - myślę ze tego nie zniszczysz, bo nie wiadomo co ty tam kombinujesz ,Julio
- Nee Ava postaram się -powiedziałam grzecznie , ale naprawdę to miałam ochotę jej wyrwać głowę i pograć nią w piłkę.
- Ja myślę Siva, musisz jej pilnować to 16-stka , może sobie nie dać rady, jeszcze tylu wampirom nie miała szansy sprostać a wiem jakby sobie poradziła, może to być dla niej mniej wyszkolonej Łowczyni trudne
- Myśle, że nie będzie tak źle, gdyby źle jej szło to by Wielcy Kiee nie przyjęli jej do Klanu - powiedział Siva - będę ją obserwować.
- Sama nie wiem po co ją przyjęliśmy w tym właśnie problem - powiedziała do niego Ava
- Czy ja czasem nie przeszkadzam?- spytałam - Mirr Tetoti mogę opuścić salę ?                    
 - Tak, tylko proszę uważajcie na siebie,Ava ma racje dla ciebie może to być trudne dużo wampirów razem moze miec ły wpływ na ciebie , one też dużo potrafią - powiedział  
Skinęłam głową, przekręciłam kółko i znów byłam na podłodze u siebie w pokoju. Wstałam poprawiłam sie i byłam gotowa
- Julia! - krzykneła mama z dołu- Sam przyjechał
- Juz idę - odkrzyknęłam , popatrzyłam do lustra, poprawiłam grzywkę i poszłam                       Przed domem stał już samochód Sama, kto by pomyślał idę na bal , który prawdopodobnie będzie dyskoteką, ale przyjmijmy taką nazwę, z 18-sto latkiem. Sama mam 16 chodzę z  17-sto latkami bo poszłam o rok wcześniej do szkoły. Wsiadłam
- Cześć Sam- powiedziałam
- Cześć, Julia,pięknie wyglądasz,  dzisiaj niech będzie normalnie ty zapomnisz,że ja jestem wampirem a ja że ty jesteś łowcą okej? -spytał
- Dzięki. Spróbuje, nic nie obiecuje
Ruszyliśmy
- Wiesz, super że sie zgodziłaś, bo nie wiem czy bym poszedł -powiedział chłopak- namówili mnie  żeby do ciebie napisać 
- Ja też nie chciałam - rzuciłam - miałam w ogóle nie iść
- Szkoda by było, ale wiesz, chyba powinnaś nie? Moze tam są jakieś inne wampiry...                
- Miałeś zapomnieć
- Już, zapominam, o, nie pamiętam- uśmiechnął się
- Ta... ty pewnie wiesz cos o tym , szkoda że jesteś nim, bo nawet jesteś fajny -powiedziałam
- Też cie lubie, ale nie jako  łowce
- To dziwne my sie tutaj dzielimy na innych i normalnych a ludzie nawet nie wiedzą o naszym istanieniu -powiedziałam i się uśmiechnęłam, bo to byłą prawda                              
- Nom, myśla że wampiry to dobry patent na książkę albo film a w tym samym czasie jakaś łowczyni próbuje zabić wampira
- Oj tam oj tam, ja nie wiem czemu ty chciałeś ze mną iść na ten bal, ja cie człowieku chciałam zabić...
- Tak, uświadamiaj mi to dalej - popatrzył na mnie- żartuje , ej, ale idziemy jako przyjaciele tak?
- Jak najbardziej , nie chce żeby pomyśleli
- Właśnie wtedy by było, wolę jak dziewczyna jest w moim wieku
- Ta... a ja mam 16 ...
- Nie o to mi chodzi, ale to by dziwnie wyglądało
- Wiem przecierz
- A , mogłabyś coś dla mnie zrobić?
- Co takiego?
- Weź uszczelij tą butelkę czy co ty tam masz z tym proszkiem okej? To tortury dla mojego nosa
- Spoko - zaczęłam grzebać w torebce , znalazłam buteleczkę z proszkiem i dokręciłam - zaraz przestanie. Wiesz... mogłabym to zrobić
- Co?
- Sprawić byś był normalnym człowiekiem
- Da się?
- Tak
-  Ja nie chce
- Czemu?
- Bo tu przynajmniej nie muszę się bać o to,że coś mi sie stanie, wiesz złamana noga czy coś i chodzi tez o poważniejsze rzeczy
- Ale ja cię będę musiała prędzej czy później zabić, a tak będziesz żył
- No to co?
Zaczynał mnie już powoli wkurzać. Teraz się zorientowałam, ze już dawno stoimy pod szkołą
- Wysiadamy -powiedziałam i otworzyłam drzwi
Rozglądnęłam się pod bramą do szkoły stał Siva pomachał mi, odmachałam.                      
- Znasz go? -spytał Sam gdy podeszliśmy blizej
- Cześć, co u ciebie -spytałam Sivy
- Super, widzę ze ty też tu -odpowiedział
- No, widzę,że idzie ci jako ochroniarz - musiałam coś wymyślać na poczekaniu                                             
- No idzie
- Dobra lecimy , heja
Poszliśmy
- Kto to?-s pytał Sam
- Mój kuzyn , nie ważne

To Be Contionoued...

---------------------------------------------------------------------------
Hehe coś szybko mi poszło :)
Wiem wiem nudny.. -.-'
Jest muzyka?A właśnie jest nowa zakładka 'Bohaterowie' tam możecie poczytać , krótko ale jest, o głónych bohaterach tego opo
Dal wszystkich :*
Czytajcie, komentujcie, polecajcie :)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

RODZIAŁ 8 'Zaproszenie'

DZIEŃ 25 MARCA  GODZINA 19:40

Usiadłam i wzięłam się do zadania domowego z biologii , pech chciał, że akurat codziennie ją mam, i codziennie  muszę się widzieć z Nathanem. Nie myśl o nim! Ktoś zapukał
- Prosz! - powiedziałam
Weszła mama , niosła jakieś coś na wieszakach.                                                                                          - Cześć córciu. Powiedziałaś,że nie masz w co się ubrać więc oto proszę -pokazała sukienki które miała na wieszakach- na mnie za małe może  dla ciebie sie coś znajdzie, dawaj przymierzaj.
- Znowu zaczynasz? Nie ubiorę tego , mamo, widziałaś żebym kiedykolwiek chodziła w sukience czy choćby spódnicy?- spytałam
- Yy.. nie pamiętam ,ale czas to zmienić, no , ta ładna - pokazała na czerwoną z  cekinami na rękawach, cała była ze śliskiego materiału i strasznie obcisłą, jak stwierdziłam po przymierzeni - nie ta nie , może ta?-podała mi niebieską z brokatowego materiału  na ramiączka
- Tu potrzebna męska opinia ...Robercie!!! - zawołała tatę
- Tak kochanie?- spytał wchodząc po schodach
- Zobacz , jak naszej córci w tej kiecce? - spytała mama
- Ładnemu we  wszystkim ładnie - powiedział tato
- Nie zgrywaj sie, czuje sie i wyglądam jak klaun na wybiegu- powiedziałam, ale moją uwagę przykuła inna znacznie ładniejsza niż tamte - może ta?
- Wyglądasz pięknie, -powiedziała mama gdy chwilę potem wyszłam przebrana do pokoju
- Jak dla mnie zbyt dużo odsłania - powiedział tato
Przejrzałam się w lustrze , czarna sukienka cała się mieniła, była bez ramiączek i powyżej kolan, tato miał rację dużo odsłaniała ale była najlepsza
- Chłopak z którym idziesz będzie zachwycony- powiedziała mama
- Mamo... Ja ide sama..


GODZINA 22:20
Leżałam już w łóżku gdy mój telefon zabrzęczał . Esemes od Sama
- 'Sorry,że tak późno ale chciałem się tylko spytać czy poszłabyś ze mną na bal?'                  Jaki kretyn! Na stówę pójdę na tańce z kimś kto chciał i chce mnie zabić. Pewnie nie miał z kim iść bo wszystkie panny już zajęte. Właśnie skoro o zabijaniu, będę gdzieś musiała zmieścić nóż albo strzałę pod sukienką. Sama nie wiedziałam co napisać. Mogę, że już mam z kim iść , ale gdyby mnie zobaczył i nie było by ze mną chłopaka zaczął by się pytać gdzie jest, albo mogłam też,że nie idę no ale, gdyby mnie zobaczył też zacząłby się pytać, najwyżej co stracę? W sumie nic
- ' Spoko jutro o 19 :)'- odpisałam
- ' Przyjadę po ciebie '

DZIEŃ 26 WRZEŚNIA GODZINA 13:36
Siedziałam w kuchni przy stole, Luke usiadł koło mnie
- Heja młoda - powiedział
- Heja stary
- Będzie dzisiaj Diana?- spytał
- Nie wiem , prawdopodobnie miała przyjść
- Aha spoko, jak będzie to super , lecę na strych - pobiegł na górę , w tym samym moemncie ktoś zapukał w drzwi , podskoczyłam i je otworzyłam , tak jak myślałam Diana.
- Cze siostro -powiedziała
- Witaj witaj zapraszam -wpuściłam  ją do środka
- Fajna bluzka, -powiedziała i usiadła przy stole, jedna z moich ulubionych niebieska z nadrukiem  koali tak zwany 'nietoperz' pod spodem żółta bluzka na ramiączka.
- Dzięki - zaczęłam nalewać soku do szklanek
- Wiesz z kim pójdziesz na bal?
- Już drogi raz to słyszę - podałam je na stół
- Pierwszy od kogo?
-Nathana
- Ha on chce z toba iść- stwierdziła
- CO, ty chyba chora jesteś! Skad wiesz?
- Bo sie pytał
- Ty też się pytasz czyli chcesz ze mną iść?- spytałam
- Ja to co innego ja jestem dziewczyną
- A ty Diana , z kim idziesz? -spytałam , serio byłam ciekawa , jeszcze nie zdążyła mi się pochwalić
- Nie wiem, nikt mnie nie zaprosił
- Julia, nie zgadniesz co znalazłem !- krzyknął Luke i zbiegł po schodach - E... Diana , bo nie wiem ...poszłabyś ze mną na bal? Nie miałem okazji cię spytać w szkole, bo się mijaliśmy ...
- E.. jasne - uśmiechnęła się
- Dawaj bracie co tam masz - powiedziałam
Luke położył na stole album,
- Skąd go wytrzasnąłeś?
- Buszowałem na strychu, w sumie na prawie każdym zdjęciu tylko my jesteśmy.- powiedział i otworzył 
Na jednym byliśmy my i mama w prku wodnym na następnym był Luke przymierzający stanik mamy 
- Jaaaka słodka fota - powiedziała Diana
- A jaka mina
Zawstydzony Luke przemienił stronę , trzy zdjęcia z pikniku i jedno z zoo. Następne Diana wyciągnęła
- Wasza mama się prawie w ogóle nie zmienia- powiedziała , racja może tylko troche jej zmarszczek doszło , czarne  włosy i bladozielone oczy, cała mama                                                                                    
 - Ej a, to nie jest ten rok w którym ty się urodziłaś?- spytała
- No tak 1998 , styczeń - przeczytał Luke na odwrocie zdjęcia - powinna chodzić z brzuchem a tu nie  widać go...
- Nie byłaś wcześniakiem? - spytała Diana
- Może tato coś o tym wie .. pójde po niego - Luke poleciał na dwór
- Ej, a to zdjęcie? - spytała Diana pokazując na kobietę o czarnych  włosach z dzieckiem na rękach                                                                                                                
-  A to, to to moja zmarła ciocia , mama mówi że najbardziej z rodziny to ją właśnie przypominam
Przyszedł Luke z tatą
- Mógłbyś nam coś wyjaśnić? - spytał Luke
- Jasne  co takiego - tato usiadł przy stole
- Co to jest ?- spytał Luke pokazując zdjęcie
- Zdjęcie
- Tak , zdjęcie robione w 1998 roku miesiąc przed urodzinami Julii
Tato pooglądał zdjęcie z każdej możliwej strony i wpatrywał się w datę
- Wiem- powiedział w końcu - to nie jest z 98 tylko z 93  zdjęcie się kiedyś  zalało i się data zamazała
-Skąd mamy wiedzieć, że nie kłamiesz? - spytał Luke z miną złego gliny
- Bo tam za mamą jest kalendarz i macie datę
- Aha, możesz iść wolno ...
Tato poszedł na dwór
- Dobry byłby z ciebie policjant - powiedziała Diana
- Idziemy na górę?- spytałam
- Ja lecę Sam do mnie dzwonił- powiedział Luke idąc w stronę drzwi
- Nom, pa - powiedziała Diana
Poszłyśmy na góre
 - Ja nie wiem co ty zrobiłaś ale dzięki - powiedziała z uśmiechem na twarzy                                                 - Z czym?
- No że idę z Luke'iem na bal
- Jestem tak samo zszokowana jak ty- powiedziałam i usiadłam
- Zobacz wzięłam coś z tego albumu - pokazała mi karteczkę złożoną na pół , na górze było ' Do Julli' rozwinęłam , to był list - był pod tym zdjęciem
- ' Droga Elizabeth, niedługo wyruszam na polowanie, może być ze to będzie moje ostatnie...' - przestałam czytać, bo wiedziałam ze mogą paść niewygodne pytania ze strony przyjaciółki , schowałam go tylko do szafki
- Co to? -spytała pokazując na kawałek łuku wystającego spod łóżka
- A to..- musiałam na szybkiego coś wymyślić -  to łuk - ale palnęłam - jak ten, pamiętasz tego knypka? Mój kuzyn jak on przyjeżdża czasami coś ze sobą przywozi, musiał zostawić - łął ale ja autentycznie umiem kłamać
- Aha, a miałaś mieć ten remont, kiedy? - wzięła z klatki Rico i usiadła na obrotowym krześle
Mój pokój jak to zwykły pokój  drzwi , na sąsiedniej ścianie biurko i szafa , niedaleko drzwi łóżko potem jest na następnej ścianie regał z książkami i takie tam  , na przeciwko łózka okno, nie uważałam zeby coś mu brakował.
- To tato sobie tak ubzdurał nie ja , i na żaden remont nie wyrażam zgody bo nie będe spała u Luke'a w masce gazowej tylko dlatego że nie chce mu się zmieniać skarpetek.
- Oj, napewno nie bedzie tak źle... Dobra, a .. znalazłaś tą bluzkę, co ci pożyczyłąm?                     
- Ta, zgadnij gdzie byłą
- Wolę nie wiedzieć bo jeszcze mi ją obrzydzisz
- W szafie, pod stertą ciuchów...  
- Poskładałaś w końcu w niej ?
-Sama w to nie wierze - powiedziałam  i zanurkowałam po bluzkę , chwile potem wyciagnęłam zieloną z nadrukiem pandy
- Ja nie wiem co ty masz z tymi zwierzętami, twarz koala wtedy ci się spodobała panda
- Nie wiem, nie jestem swoją sekretarką  
- Ejjj, nie powiedziałaś w końcu z kim idziesz
- Z Samem, w ogóle nie chciałąm iść i bym nie poszła gdyby nie mama
- Ała!
- Co?
- Twój szczur mnie ugryzł!
 - Biedny..
Siedzieliśmy z Dianą do 17 i poszła sie szykować, nie wiem , ona potrzebowała dwóch godzin na przygotowanie się?

To Be Coninoued...

-------------------------------------
Więc, jest, Jutro gdzieś tak około 14 dodam zakładkę 'Bochaterowie' bo doszły mnie słuchy że można się pogubić w tym blogu xD (Tak Ola o tobie mówię )
Ta , nie ma to jak się umówić z osobą która chce cie zabić , jestem geniusz:) 
Więc, czytajcie , komentujcie , polecajcie i nigdy nie wierzcie ludzi,a gryzącym lody !!

poniedziałek, 10 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 7 'Zniszczone'

DZIEŃ 24-25 MARCA  GODZINA 4:23
Zerwałam sie z łóżka z krzykiem znów śnił mi się ten las. Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno ,zaczął wiać mocny wiatr zobaczyłam kogoś na ulicy, kogoś kogo kiedyś już widziałam ale nie znałam , kogoś z kim łączyła mnie dziwna więź. Czułam to. Tylko kto to jest? Przetarłam oczy, znów tam postać stała, odwrócona do mnie tyłem , nagle przekręciła głowę ,popatrzyła sie na mnie i zamieniła sie w piasek, który porwał wiatr.
-To było straszne - powiedziałam do siebie , wpatrywałam się jeszcze chwilę w miejsce gdzie stała postać i zasłoniłam zasłony
Szczurek zaczął piszczeć, dałam mu troche słonecznika.

GODZINA 6:00
Do samego rana nie zmrużyłam oka, rano wstałam i zaczęłam sie ubierać w sama nie wiedziałam co pozłam do łazienki a popatrzyłam na lustro a tam kremem , lub czymś kremopodobnym napisane 'Zebranie indywidualne 6:30'
-Jak oni to robią?- spytałam sama siebie
- Tato?- spytałam gdy zeszłam na śniadanie  - Co sie dzieje?
Wszędzie było ciemno, chciałam zapalić światło żeby lepiej było widać, niestety nie dało się
- Spokojnie to tylko wiatr, w nocy drzewo sie przewróciło i zerwało druty- powiedział spokojnie tato
- Aha, gdzie Luke?- usiadłam przy stole
- Jeszcze śpi siadaj zrobię ci jajecznice i kładę się
- Jak tam w pracy?
- Przyjechał taki facet ze sklejonymi powiekami
- Jaki idiota - zaśmiałam się
W tej chwili szedł na dół Luke
 - Serki!!!!
- Co?
- Nic , chciałam żebyś sie uśmiechnęła -powiedział - czemu krzyczałaś w nocy?
- Zły sen, las i goniący cie ludzie na rozkaz kogoś...- oświeciło mnie , przecież mogę się sama spytać o co chodziło z tym lasem i czemu zaczynają mną władać te sny - zaraz przyjdę
Pobiegłam na górę , miałam nadzieję ze teraz nikt mnie nie usłyszy , w sumie i tak miałam spotkanie, może to tego dotyczyło? Zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się  na brzuchu na łóżku, żeby ,w razie krzyczenia, nikt mnie nie usłyszał. Przekręciłam zawieszkę i znów przeszedł mnie ból jakby mi ktoś wbijał w kości igły i chwilę potem pojawiłam się w sali Kiee.
- Qivy- powiedziałam
- Qivy- powiedział Tetoti
- Po co Kiee mnie tu wezwało? - spytałam
- To ty nie wiesz? - spytała Ava
- Nie, Nee Ava
- Miałaś dwie okazje żeby zabić wampira - zaczął Tetoti
- Wiem Mirr Tetoti, raz już byłam blisko ale miał wspólnika o którym nie wiedziałam                 
- Blisko a zrobić to duża różnica!- krzyknęła Ava - nie grasz z zasadami
- Ja nie gram z zasadami?- spytałam - a kto wysłał mnie do lasu , mnie jedną , z banda wściekłych wampirów gdzie nawet wyszkolony Łowca by sobie nie dał rady?                            
- Nie tym tonem - powiedziała
- Ale to ze mnie mało nie zabili to juz nie ważne? Gdyby nie jeden chłopak , bym nie żyła
- On to widział?- spytał Tetoti
- Tak , musiałam wymyślać- powiedziałam już spokojniej   
- To ze skoczyłaś to już nie moja wina tylko twojej głupoty - powiedziała Ava                             
- Ava!- krzyknał Tetoti - spokojniej, naprawde to zrobiłaś? Zakazałem                                     
- Miałam się dać zabić? Coś jeszcze?
- Jak ty się odzywasz do wielkiego Kiee ?- spytała wściekła Ava mierząc mnie wzrokiem, już przekręcała drugą zieloną , odpowiedzialną za tortury, zawieszkę.Przygotowałam się na fale bólu , która jednak nie nastąpiła.                                          
- Ava, przesadzasz- powiedział Tetoti - już spokojnie, ona ma dopiero szesnaście lat, ma prawo się pomylić
- Nie potrzebujemy takich łowców- powiedziała Ava
- E... Mirr Tetoti moge już iść? - spytałam
- Tak. Qivy
- Qivy
Ocknęłam się na łóżku. Rozglądnęłam się , nikogo nie było , popatrzyłam na zegarek 6:40 musiałam już iść do szkoły.Pognałam do szkoły i prosto do mojej szafki zobaczyć czy wszystko jest na swoim miejscu. Usiadłam pod szafką i chwile potem przyleciała Diana
- Nathan sie o ciebie pytał- powiedziała                                                                                   
- W jaki  sensie?- spytałam                                                                                                       
- Czy cię gdzieś nie widziałam                                                                                                   
- Weź .. a co powiedziałaś?                                                                                                         
- Że nie -zarzuciła zwoje bujne loki                                                                                        
- To weź kryj mnie dalej okej?                                                                                               
- Czemu?                                                                                                                                          
- Bo tak                                                                                                                                      
- Za późno.. idzie tu, zostawiam was                                                                                                                             
- Nie! proszę zostań - złapałam ją za rękę                                                                                 
- Cześć Jullia- powiedział Nathan                                                                                                 
- Sorry spieszymy się - powiedziałam i pobiagłam za Dianą                                                   
- Wiesz,że łamiesz mu serce?- spytała Diana kiedu siedzieliśmy na placu przed szkołą pod drzewem.                                                                                                                                
- E tam , a jak już o złamanych sercach , jak tam ty i Luke?- spytałam z uśmiechem              
- Powiedział, że ładnie dzisiaj wyglądam     
- Popieram, a ty jak zwykle, zaciech                                                                                               
- No ba, ej, widziałaś gdzieś Sama?                                                                                                   
- Nie i wolę nie                                                                                                                              
- Czemu?                                                                                                                                     
- Pokłóciłam sie z nim 

Rozległ sie dzwonek, poszłyśmy każda w swoją stronę, ja do dyrektora ona na angielski
-Coś przeskrobałaś ?- spytał Luke , widząc,że  ide na górę gdzie były tylko sala komputerowa, biblioteka i gabinet dyrka        
- Nic, jak na razie -powiedziałam i poszłam
Zapukałam i weszłam
- Dzień dobry- powiedziałam                                                                                           
 - Dzień dobry dziecko, w czym moge pomóc? Który nauczyciel cie wysłał?- spytał dyrektor                                                                                                                                
- Żaden, tym razem jestem z własnej woli -powiedziałam i usiadłam na krześle na przeciwko. - mogłabym zamówić salę gimnastyczną na tą sobotę? Chciałam wystawić sztukę , na zaliczenie z historii , Szekspir
-Niestety - powiedział grzebiąc w przenośnym kalendarzu - sobota zajęta,jest bal,  może następna?
- Nie mogę, mam do poniedziałku czas
 - Niestety, przykro mi ...może uda ci się dogadać z organizatorem
- Kto to?
- Nathan Sykes , jest przewodniczącym , akurat ma spotkanie na temat tego balu.W sali numer 16
- Do widzenia -wyszłam
Pobiegłam wzdłuż numerków i znalazłam sale z numerem 16. Wpadłam do niej jak oszalała, byłam na niego wściekła, sam sie pytał kiedy chce je wystawić.
- Nathan -krzyknęłam i podeszłam do niego- odwołaj bal!
- Czemu? -spytał zaskoczony , uczniowie popatrzyli na mnie jak na wariatkę
- Bo jedyny wolny termin do końca zaliczania z historii mija w poniedziałek , a sobota jest zajęta przez ciebie i nie wystawię sztuki!
- Uspokój się, nie przesunę go, dyrektor mi kazał , myślisz,że nie mam lepszej roboty niz pilnowanie co robią inni z balem ?
- Nie? Okej .... zobaczymy- powiedziałam i wyszłam
On  jeszcze popamięta, specjalnie to zrobił! Tylko dlatego ze to co on napisał było do niczego.Jakaś dziewczyna wyszła za mną i zaczęła rozwieszać plakaty z informacją o balu.Wyprzedziła mnie i przywiesiła , chwilę potem plakat leżał porwany przeze mnie w śmietniku. Ja naprawdę chciałam być miła ale przegiął, dobrze wiedział ze chce teraz to wystawić ale nie bo on ważniejszy!
 Poszłam do domu, w zupełnym nie sosie, pooglądałam co było w telewizji, bawiłam się z Rico, szczurem i  jakimś cudem sama zaczęłam sie uczyć w końcu , wieczorem , poszłam spać



DZIEŃ 25 MARCA  GODZINA 13:40
Byłam na biologii, nauczycielka siedziała i nadawała coś o jakiejś chorobie. Ja odwróciłam sie od Nathana i próbowałam w miarę słuchać , bo nie mogłam, po głowie ciągle krążyły mi myśli jak się zemścić na Nathanie, chyba byłam dla niego zbyt wredna. albo ogólnie myśli związane z nim. Zaczęłam rysować coś na kartce wmawiać i przekonywać sie że Diana nie miała racji. Byłam ciekawa też tego co powiedziała ze jak ja nie widzę ... puknęłam się w głowę, nie myśl tak nienormalna dziewczyno! Poczułam się jakoś tak dziwnie. Chciałam tylko jak najszybciej skończyć z Samem i całym Klanem Łowców. Żeby być w nim byłam zmuszana, nie chciałam nie bawiło mnie zabijanie, nawet jeśli to było zabijanie czegoś co zagraża innym. W właśnie tego musiałam sie dowiedzieć , dlaczego? Dlaczego byłam zmuszana, inni mieli wybór, ja nie. Chciałabym żeby w tej szkole był przynajmniej jeden inny łowca, było by o wiele łatwiej . Zapatrzyłam się w okno, słońce , jak na marzec, grzało bardzo mocno, na niebie nie było ani jednej chmurki, ptaki latały i ćwierkały. Nathan szturchnął mnie i  przysunął w moją stronę karteczkę.
- ' Wiesz z kim pójdziesz na bal?To już jutro '
- ' Chyba raczej powinieneś napisać <wiesz czy będziesz szła na bal?> a tak w ogóle znamy sie ?'
- ' Nie idziesz? '- napisał popatrzyłam na niego, poprawił sobie swoje włosy.
- ' Nie ' -odpisałam
- ' Dlaczego? ' -popatrzyłam na niego wymownie wzrokiem  mówiącym ' serio?'
- 'Bo nie'
- ' Oj, no weź , będzie fajnie. Nie wierze żeby nikt cie nie zaprosił... '
- 'Najwyżej przyjde sama .Prawdopodobnie nie wierzysz że mam przyjaciół                                 
- ' Sorry za tamto, i za ten bal, naprawdę , chciałem go przełożyć ale dyrektor powiedział , że w późniejszym terminie będzie za zimno i takie tam '
- ' On mnie po prostu nie lubi i nie wiem czy ci wierzyć  ' -podałam mu karteczka ,Nathan zerknął na mnie i sie uśmiechnął
- ' Ta... :)Uwierz... '
- ' Nie, dzisiaj śmiał się z tego,że nie mogę wystawić sztuki, i wiesz przecież jestem wredna nie? '
- ' Mówiłem <sorry> , serio   '- popatrzyłam na niego , uśmiechnął się
- ' Wiem i co?
-' No.. nic...'
- ' Się ogarnij i nie pisz ' -odsunęłam od siebie kartkę i odwróciłam się w stronę okna. Nie rozumiałam go, ja go zbywam a on sam zaczyna rozmowę.Dziwny gościu.

Koniec lekcji, wyszliśmy wszyscy z klasy, poczekałam jeszcze na Diane godzinę  i                              poszliśmy do domu ona do siebie ja do siebie.Mieliśmy w jedna stronę , ona trochę dalej.
 Weszłam do kuchni a tam razem z tatą...
- Mamo! - krzyknełam i pobiegłam ja przytulić - czemu nie powiedziałaś,że wracasz?
 - Cześć kochanie, - powiedziała i pogładziła moje włosy - nie było okazji, nie cieszysz sie ?
- Jasne że sie ciesze. Nie widzieliśmy sie przez wieki. Co tam w Australii, przywiozłaś mi koalę?
- Niestety nie wiem czy by z tobą wytrzymała, one są bardzo płochliwe. Właśnie, nie było mnie 2 miesiące , mów co sie pozmieniało?Dogadujesz się z Lukie'em?Co narozrabiałaś?  Masz chłopaka?
-Mamooo..! Dogaduje się i nie, nie mam -powiedziałam i usiadłam koło niej na krześle
- Ciągle jak nie koza, to uwaga jak nie uwaga to wezwanie albo telefon ze szkoły- powiedział tato wycierając talerz
- Oj tam , oj tam tato, ostatnio sam powiedziałeś,że sie jej należało- zaprotestowałam
- Dawało sie zyć jako jedynej dziewczynie z chłopakami? Byli grzeczni? -spytała znowu mama
- Jak aniołki - powiedziałam
- A ty jak diabeł ,cześć mamo -powiedział Luke wchodząc do kuchni
- Tylko 'cześć'?- spytałam
- Ja już sie z mamą przywitałem przedtem , znów gdzieś uciekłaś -powiedział siadając na przeciwko nas
- Ta.. ja nie uciekam ja jak juz coś to biegam
- A tak od czapy , z kim idziesz na bal?
- Jest bal w szkole?- spytała mama
- Ta...jutro,  dyrektor sobie wymyślił, do tego Sykes wszystkiego dopilnował - powiedziałam z prekąsem - nie wiem czy pójdę
- CO?-spytała zszokowana mama- musisz iść, na balach jest super !!!
- Nie byłabym tego taka pewna -powiedziałam -poza tym po pierwsze nie umiem tańczyć po drugie nie mam sie w co ubrać 
- Coś wymyślimy.
Tato akurat ogłosił,że obiad gotowy , i wzięliśmy sie za pierwszy od 2 miesięcy rodzinny obiad.

To Be Contionoued...

-------------------------------
Coraz bliżej xD Specjalnie dla
- Izy
- Asi
i
- Juli:)
Licze na długie komentarze :)

środa, 5 czerwca 2013

ROZDIZAŁ 6 'Atak'






- Jullia !- znów usłyszałam , złapałam powietrze w płuca i zobaczyłam że klęczę na korytarzu, w mojej szkole! - Co ci odwala?
- Co?- spytałam Nathana który siedział koło mnie
- Co ci?
- Ja.. znaczy ...  muszę iść do pielęgniarki - powiedziałam i wstałam. Poszłam w stronę gabinetu z myślą ze mogę  jej wcisnąć ze zasłabłam. Tak też było, uwierzyła , dała jakieś witaminy owineła rękę bandarzem i kazała z godzinę u niej poleżeć, na obserwację. Była tylko ciekawa dlaczego jestem tak słaba , wymyśliłam ze tu biegłam

 DZIEŃ 24 MARCA GODZINA 12:20 

Była przerwa, siedziałam z Dianą na ławce na korytarzu. Ta namawiała mnie na wyjazd na wyciąg.
- Nie pojadę, nie mogę ile razy mam mówić?- spytałam
- No ale mi samej będzie nudno- zaprotestowała
- Luke jedzie
- Ale to nie to samo
- Będziecie wreszcie sami...
- Tsa...
Na przeciwko nas usiadł Nathan, Max ,Tom i parę innych chłopaków, których nie znałam, Popatrzyłam sie na nich
- A ty co?- spytała Diana
- Że?
- Bujasz sie w nim
- W kim?!
- Nathanie -zrobiła serce z dłoni
- Co ty sie chyba za mocno o coś uderzyłaś! Ja go nie lubie, to po pierwsze ,po drugie znam go dopiero niecałe dwa tygodnie , po trzecie nie mam czasu a takie coś
- Ta .. widzę jak na niego patrzysz -przerwała mi
- A po czwarte nie wierze w miłość - powiedziałam z myślą ze da mi spokój                               
- On też nie
- Skąd wiesz?
- Od Maxa, mieszka z nim. Julia to widać i wiesz co...?
- Wolę nie wiedzieć - powiedziałam i oparłam głowę na rękach
- On , jak ty nie widzisz , patrzy podobnie - uśmiechneła się
- Foch!- oczywiście nie był na serio , Diana jak to ona zawsze kogoś ze sobą swatała

GODZINA 13:30
 Ostatnią lekcję nam odwołali, biologię. Ja dalej nie wiedziałam o co chodziło z tym lasem, dalej byłam wyczerpana. Zaczęłam iść w stronę domu. Minęłam już prawie połowę drogi gdy usłyszałam że ktoś mnie woła. Odwróciłam sie , w moją stronę biegł Sykes
- Julia Poczekaj! -krzyknął
Zwolniłam ale się nie zatrzymałam 
- Czego?- spytałam
- Musze się dowiedzieć! Co ci się stało? Brałaś coś?... No tak, że ja na to nie wpadłem...
- Nic nie brałam
- Powiesz?
- Nie
- Spoko nie mów!- powiedział Nathan trochę wkurzony - ale to nie jest normalne, juz drugi raz takie coś miałaś, to chore!   
Ha, żeby to raz...
- Ja ci nie każe sie mieszać w moje sprawy
-  I jeszcze ten sprzęt w szafce...A mogę przynajmniej jedno wiedzieć; kto to ten Mirr i Nee?
- Nie ważne - powiedziałam - dobra 'Mirr' to 'pan' 'Nee' to 'pani'
- Dziwna jesteś
- A ty myślisz ze ty jesteś idealny?- odwróciłam się do niego - od kąd miałam nieszczęście cie poznać,mam cie dość! Myslisz, że co, że jak jesteś nowy to ci wszystko wolno!? Otóż nie! Myślisz, że mi jest łatwo? Nie! Myślisz, że nie wolałabym żyć normalnie? Chcesz wiedzieć co to było? Sama nie wiem, ktoś chce mnie załatwić  , proszę bardzo, oto cała tajemnica! - złapał mnie za ręce, miał jak zwykle chłodne, co zaczęło mnie zastanawiać
- Już , dobra, spokojnie - zaczął mnie uspokajać
- Żadnego spokojnie!- krzyknęłam
- Julia...
- Czego ty w ogóle ode mnie chcerz? Po co za mną chodzisz!?
Nic nie powiedział tylko puścił ręce
- Musze iść pa -powiedziałam i poszłam
Wpadłam do domu, rzuciłam torbe i buty w przed pokoju i wparowałam do kuchni
- Czemu tak szybko? - spytał tato który cos pichcił
- Odwołana lekcja 
- Dzwonili dzisiaj ze szkoły za tato co wtedy zostałaś po szkole
- No to pięknie -powiedziałam 
- Należało się jej
- Co ?
- No tak, ty tylko broniłaś tego chłopaka i w ogóle całej klasy - tato wyciągnął talerze i postawił na stole 
- Robiłam to tylko dla klasy nie dla niego !- usiadłam na krześle
Wyjrzałam za okno, te drzewa, teraz bałam się drzew, przez ten las,może nie bałam ale po prostu miałam z nimi złe skojarzenia  byłam tylko ciekawa po co ja tam miałam być, może to była zemsta, Ava nigdy mnie nie lubiła. Ale o tym by wiedział Tetoti i nigdy by jej na to nie pozwolił, chyba żebym zasłużyła Może to trening?Albo Tetoti o tym nie wiedział. Nie wiem nie mam pojęcia ale chce sie dowiedzieć! Do tego ta kobieta, kto to jest?
- Julia!- krzyknął tato
- Co?
- Jesz? pięć minut temu ci postawiłem talerz
 - Tak, tak jem...- wzięłam
- Co ty taka zamroczona?
- Nic, zamyśliłam się...
Zjadłam i poszłam do mojego pokoju. Chciałam pooglądać zdjęcia, niestety u nas nie było żadnego albumu , wszystkie były na strychu. Moja mama tam je schowała . Teraz byłą pewnie gdzieś w Australii , archeolog. Czasami rozmawiałam z nią przez video kamerkę , teraz już rzadziej,niestety nie ma tam zasięgu. Położyłam się na łóżku, mogłabym teraz iść potrenować ale miałam jakieś dziwne przeczucie, że lepiej nie

GODZINA 20:30
Poleżałam tak z jakąś godzinę , dwie. Ktoś zapukał
- Prosz - powiedziałam
- Hej siostra - do pokoju wszedł Luke
- Czego chcesz? –spytałam
- Ja? Nic.-  popatrzyłam  się na niego – no dobra pożycz mi dziesięć dolarów
- Po co ci? – byłam ciekawa bo nie ma żadnego święta i żadnej okazji
- Na bukiet – powiedział
- Że na co?- spytałam,myślałam  że mój  brat da to jakieś dziewczynie,a gdyby sie o tym dowiedziała Diana to by była katastrofa
- Na bukiet dla nauczycielki, przeprosinowy
- Co zrobiłeś –spytałam  bez entuzjazmu 
- No wiesz… wywołała mnie do odpowiedzi, ja podszedłem do tablicy i zapomniałem wszystkiego, ona mi wstawiła pałę i powiedziała dosłownie tak „ tak to jest jak się ma alzheimera „ a ja jej na to „ ale ja czy pani ?” i w tym teraz problem bo nie chciałem tego celowo no ale tak wyszło i teraz muszę ją jakoś przeprosić bo będę miał kłopoty
- No dobra , pożyczę –powiedziałam  i   wyciągnęłam banknot z pudełeczka  i dałam Luke'owi
- A tato wie o tym?- spytałam
- Nie i lepiej niech tak zostanie
- Dobra , ale wisisz mi przysługę
-No , tylko nie mów tacie ok?-powiedział
-Tak , tak , na pewno
Ktoś zadzwonił do drzwi , zeszliśmy na dół, tato pewnie już pojechał do pracy. W drzwiach pojawił się Sam
- Hej Sam wchodzisz?- spytał Luke
- E.. nie chciałbym na chwilę wyciągnąć Juliię na spacer, mogę nie?- spytał
- Jasne - powiedział brat - o ile chce
- Super!
- Zaraz wrócę  -powiedziałam, porwałam Luke'a do środka i zamknęłam drzwi
- Uduszę cie- powiedziałam i poleciałam na górę, wzięłam nóż zanurzyłam go w buteleczce i schowałam do rękawa.Zeszłam na dół. Ciemno sie zrobiło.
- Jestem - wyszłam - czego ty ode mnie chcerz?
- Od ciebie, to ja nie chce nic ja mam coś dla ciebie - powiedział i się uśmiechnął
- Czyli?
- Śmierć
- Tak , fajnie wiedzieć - odsunęłam sie od niego.Nagle poczułam się jakoś tak dziwnie
- Chodź ze mną -powiedział dziwnym głosem , zrobiłam jak chciał.Poszlismy w jakaś alejkę otoczoną drzewami, zaczęło padać i grzmieć. Otrząsnęłam się i zaczęłam mu uciekać. Przebiegłam połowę alejki gdy mnie złapał i przycisnął do muru.
- Nigdy więcej tak nie rób -powiedziałam , użył swojej wrodzonej mocy , każdy wampir taką ma, może sterować uczuciami, ci źli robią to bez pozwolenia normalni wyczuwają  
- Nie dasz sobie rady - powiedział mi do ucha
- Wątpisz?- spytałam i wysunęłam nóż z rękawa, błysnęło sie i zagrzmiało, krople deszczu stukały o liście tak głośno, że gdybym krzyczała i tak by mnie nikt nie usłyszał. Przystawiłam nóż do jego duszy
- Ja to wiem - przybliżył głowę do mojej szyi . Wbiłam mu nóż do połowy w dusze, i wyciagnełam .Mój nóż nie był zwykłym , wyglądał normalnie ale działał jak kołek. Sam zaczął biec a z miejsca gdzie chwilę temu miał wbity mój nóż wychodziło coś na kształt białego ducha, wyrywało nim  i trzęsło.Wygladał jakby go prad kopał.  Zaczął mi uciekać , pobiegłam za nim. Już byłam blisko mogłam rzucić ale coś złapało mnie od tyłu ręką za szyję i odciągnął do tyłu. Zagrzmiało, byłam cała mokra, coś nie chciało mnie puścić, zaczęłam się wyrywać, nóż wypadł mi z ręki. Sam uciekł
- Zostaw mnie!- krzyknęłam
Oprawca nie odezwał sie tylko zaciągnął mnie do końca alejki syknął do ucha i uciekł. Upadłam , błysnęło się i zagrzmiało.Podniosłam sie i zaczęłam szukać broni. chwilę potem cała przemoknięta stałam na progu domu.Pobiegłam od razu do swojego pokoju. Przyszedł Luke
- Co chciał?- spytał
- Nic, nie ważne...Zostaw mnie
Wyciągnęłam nóż i wytarłam go z białej mazi.Gdyby nie ten dureń to Sam juz by nie żył a tak teraz rana mu się zagoi i jutro będzie już jak nowo narodzony. Sparks na stówę to uknuł, ale na to wychodzi, że ktoś jeszcze wie że on jest wampirem, ale kto?

To Be Continoued....

---------------------------------------
Straaaasznie długi mi wyszedł sorry
Niedługi moja wymarzona scenka haha