wtorek, 29 lipca 2014

WAŻNE!!

Koniec z tym blogiem, taka prawda, nie mam na niego pomysłów i od samego początku coś z nim mi nie grało. Przykro mi. Dziękuję za komentarze, pisanie go było wielką przyjemnością :)


Avalon  Calder

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 16 "Ktoś będzie musiał zbierać twoje prochy z dywanu"

DZIEN 28 MARCA GODZ. 16:00

Zmieszana zasłoniłam zasłony. Widział to. WIDZIAŁ! Nee Ava specjalnie to zrobiła, ona dobrze wiedziała, ze Nathan to widzi. Ale ja ja przejrzałam to kolejna próba, chce sie przekonać czy czasem nie kłamię mówiąc, ze szczerze nienawidzę Nathana, i czy czasem jednak mu powiem. Banał! Nie wiem po co to robi... no tak ..zemsta.
 Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Nie mogę mu powiedzieć, to wbrew zasadą, Wielki Kiee ukarał by mnie za to, wyrzucił z Klanu, o ile wstawił by się za mną Mirr Tetoti, inaczej po prostu by mnie zabili. I Nathana też, bo on by wiedział.
A może to dobrze? Może dobrze gdyby mnie wywalili, bo raczej Tetoti wstawił by się za mną, lubi mnie mam u niego plusy. Patrzac na to to ma same plusy : zero zabijania, zero kłamstw, zero TAKICH sytuacji, nie dowiadywałabym się z dnia na dzien, że najlepszy przyjaciel mojego brata to wampir, a chłopak z naprzeciwka nie narzucał by się z tą swoja wścibskością ... Kusząca propozycja...
Krzyknęłam. Złapałam się za rękę próbując, jakoś złagodzić nagły ból.  Ava... znów siedziała w mojej głowie. Słyszała to co ja myślałam, myślą, że jak dadzą mi bransoletkę to będą mnie trzymać jak psa na smyczy. Ból sie nasilał z każda sekundą nowa fala pochodząca gdzieś ze środka bransoletki przechodziła przez rękę potem całe ciało.
- Zostaw mnie! -krzyknęłam słabo
Nie pomagało, nie wierzyła mi.
- Porszę! Nie powiem mu! Tylko żartowałam!  - krzyczałam słaniając sie z bólu
- Przyrzekasz? - spytał dobrze znany mi szept w głowie
- Tak! Przestan! Wyjdź z mojej głowy
Ból jak sie pojawił tak zniknął siedziałam zwinięta w kłębek na podłodze koło łóżka. Masowałam nadgarstek. Nie mogę pozwolić na takie traktowanie, nie dość, że to JA musze szukać różnych stworów zaczynając od chochlików przez wampiry i wilkołaki koncząc na aniołach , to jeszcze to.
Ja się jeszcze im za to odpłacę.
- Julia! Ktoś do ciebie! -usłyszałam głos brata a dołu
Miałam tylko nadzieje, ze Diana czegoś zapomniała a jakże się myliłam gdy w moim drzwiach stanął w czarnej bluzie pan Nathan Idealny Sykes.
- Więc...? Czego? -spytałam
Popatrzył na mnie jakby to był cud że potrafię mówić. No i  co, że miał włosy rozczochrane, w których, swoja drogą , było mu do twarzy. No i  co, że miał spojrzenie jak dziecko próbujące zrozumieć dlaczego słonce wstaje, a jego oczy były... takie wyraźne.. takie niebiesko-zielone... takie czarujące.... takie.... ekhem.. o czym ja to? A , tak no to co, że znów stał w moich drzwiach, denerwował mnie a moje zadanie to spławić go jak najszybciej.
- Julia... ja..ja-a - wyjąkał próbując dobrać odpowiednie słowa które ja i tak bym wyśmiała
- Tak myślałam -odrzekłam i zatrzasnęłam drzwi.
Rozległo się pukanie. Mimowolnie uśmiechnęłam sie. Nie wkurzyłam go, łał, podziw.
- Słuchaj bo nie będę powtarzać -powiedziałam otwierając drzwi - ja nie wiem co "ty" i szczerze nie obchodzi mnie to, widziałam to co widziałam i nic tego nie zmieni. Rób co chcesz, mnie zostaw w spokoju.
Już chciałam zamknąć ponownie drzwi, ale ten wszedł do środka zamknął je za mnie i przekręcił kluczyk który po chwili był juz na szafce.
- I co? Będziesz mnie więzić? - prychnęłam
- Nie aż taki głupi nie jestem...
- W to wątpię.
- Julia -zaczął znów, czy mi właśnie przyśpieszyło..??ooonie ważne ... Popatrzył na mnie tymi swoimi oczami - To nie byłem ja...
- Jaaasne! To nie byłeś ty! Wszystko sobie wymyśliłam! - zaśmiałam się
- Musisz mi uwierzyć!
- Nic nie muszę! - skrzyżowałam ręce na piersi
- Ja.. ja chce tylko wiedzieć o co tu chodzi...
- I wracamy do punktu wyjścia -westchnęłam opierając się o scianę
- Żaden punkt wyjścia, -powiedział opierając ręce po obu stronach mojej głowy.  - Wiem , ze mnie nie lubisz, i  mógłbym powiedzieć , że z wzajemnością...ale cos tu sie dzieje. Powiesz mi co?
- Nie - szepnęłam , czy mi właśnie przez głowę przeszło jaką formułkę bym mu powiedziała?!! Poczułam pulsujące ukłucia w nadgarstku dokładnie pod zawieszką w tym miejscy gdzie przedtem. 
- Dlaczego?
- Ja nic nie wiem - powiedziałam
- Okłamujesz mnie
- No i nawet jakby co w tym złego?
- Graliśmy według twoich zasad -kontynuował - godziłem się na to ... Teraz zagramy według moich.
- Tak! Boje się ! - udałam przerażoną - Co uderzysz mnie?
- Przestan! To nie byłem ja! Ja... ja nie wiem co się wtedy stało! Poza tym też coś widziałem i nie było to nic co miałoby logiczne wyjaśnienie
- Widzisz!! Sam sobie dałeś odpowiedź! Masz urojenia człowieku -postukałam się w głowę palcem - jedyne co ci potrzeba to nie "Prawdy" tylko intensywnej godziny u psychiatry
- Czyli jakaś prawda jest!  - uśmiechnął z wyższością.
- Ja nie wiem nic, żadnej prawdy nie mai ni było, jedyna prawda to to , ze cie nie lubie. Czego ty ode mnie chcesz?
- Musimy pogadać, na spokojnie -odparł
- Na spokojnie? - prychnęłam
- Tak na spokojnie
- Więc, na spokojnie - powiedziałam specjalnie podkreślając słowo SPOKOJNIE
- Co tu się dzieje? - spytał cicho i łągodnie
- Nie uwierzysz mi -powiedziałam spuszczając wzrok
- Jesteś narkomanką? To przez to te odloty?
- CO?! Nie !
- Jesteś chora i boisz sie do tego przyznać?
- Eee.. nie? Zostaw mnie! - chciałam go odepchnąć ale rzyparł mnie do ściany i zacisnął usta. Jeju.. A gdybym je poczuła na swoich....? Dobrze, udajmy, ze tej myśli nie było.  Poczułam zapach jego perfum... na chwilę straciłam nad sobą panowanie, nie tak blisko! Zdecydowanie za blisko, zdecydowanie za bardzo czuje perfumy, za bardzo wyraźnie widzę jego rzęsy. Zacisnęłam usta.
- Julia... - szepnął - powiedz o co chodzi, nie powiem nikomu.
- Dasz. Mi . Spokój.???
- Tyle razy dawałem, nie teraz...
- Chcesz wiedzieć? Po co? ledwo sie znamy -mówiłam starając nie patrzyć sie w jego oczy ani na usta.
- Julia... -powiedział spokojnie przywołując mój wzrok, popatrzyłam w jego zielono-szare oczy. Błagam zabierzcie mnie stąd! One są... on patrzy tak... tak.. jakoś....
- Jak.. Jak zaraz nie pójdziesz, ktoś będzie musiał zbierać twoje prochy z dywanu... -powiedziałam wpatrzona jak w hipnotyzery w jego oczy.
- Czemu ty mnie tak nienawidzisz? - spytał szeptem przybliżając  się do mnie
- Bo... - wyjąkałam, cała pewność siebie gdzieś zniknęła zrobiła puff i już jej nie było - nie...i tyle - przyliżyłam się do niego. Czemu on to robi? Nie miałam do konca pewności co ja robię, zbyt dużo emocjii jak na jeden moment. Nathan poszedł w moje ślady... Patrzyłam to w jego oczy ot na usta,  dzieliły nas jakieś trzy-cztery centymetry. Ku mojemu przerażeniu, że wewnętrznie sie może w jakimś stopniu się ciesze, ta odległość coraz bardziej sie zmniejszała. Serce mi biło jak oszalałe. Przymknął oczy. Zacisnął ręce w pieści na ścianie  dalej trzymając je na poziomie mojej głowy. Przygryzłam wargę. Brakowało mi tlenu. Nie oddychałam.  Nathan.... poczułam jego oddech na mojej skórze. Nie! Parę milimetrów. Zacisnęłam oczy.... NIC. W tym samym momencie odsunęliśmy się od siebie.  Zobaczyłam przerażone spojrzenie chłopaka.
Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Nic nie mówiliśmy, cisza. Jak żadko kiedy mam  ochotę go zamordować. Zamknęłam oczy. Na szczęście, nic się nie stało.
- Powiesz mi? - spytał szeptem przerywając ciszę
- Nie mogę
- Tak -odwrócił głowę w stronę okna. Na jego twarzy widać było rozczarowanie.
- Na prawdę nie mogę
- Przynajmniej wskazówka - powiedział znów na mnie patrząc - proszę...?
- Nie! - otrząsnęłam się i odepchnęłam go od siebie - Nathan! Ja cię nie lubię, nie mogę ci nic powiedzieć, i wsię ode mnie odwal!
- Czemu nie możesz!!
- Nie zrozumiesz!
- A skąd wiesz?! Martwię sie o ciebie
To zbiło mnie z tropu, już miałam przyszykowany tekst który miałam powiedzieć ale teraz jednak sie zastanowiłam.
- Wcale sie nie martwisz - powiedziałam - Chcesz wiedzieć co niby z tobą jest?! Porsze bardzo, jesteś psychiczny!
Podstawy co do tego określenia nie miałam, ale już nie ważne, powiedziałam nie cofnę tego.
-  A ty to co?!
- To dlatego mnię chciałeś pocałować! Żebym zmiękła i ci powiedziała!
- To ty chciałaś mnie pocałować! Ale, zrozum, ja, twoje odlatywanie, ten ktoś ... "wypadek" na balu?! To nie jest normalne, wiem że wtedy nie spadłaś ze schodów, wiem też że cos jest na rzeczy ale panna idealna nie chce mi nic powiedzieć
- Odwal się ode mnie! Ile razy mam powtarzać?!
- Nigdzie stąd nie pójdę puki mi nie powiesz!
- Prosze bardzo! Jestem teletubisiem z przyszłości! Nie rozumiesz że jak ci powiem to będzie jeszcze gorzej? A poza tym po raz trzeci mówię ze nie zrozumiesz. Najlepiej by było gdybyśmy się zaczęli ignorować.
- Ignorować sie?! Że co?! Oczywiście że nie! Nie  przepuściłbym żadnej okazji by uprzykrzyć ci życie, przy odrobinie szczęścia pod koniec roku szkolnego załamiesz się i popełnisz samobójstwo!

To Be Continoued....

_________________________________________________
Wdech wydech wdech wydech.... noom także widze że coś wy nie za  bardzo do komentowania.... ani tu ani na moim drugim blogu... więc jeśli będzie 5+ komentarzy, (OD RÓŻNYCH OSÓB!!)
dam następny rozdział, a muszę wam powiedzieć że znowu będzie "miło" :3

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 15: "Tylko go w tą śliczną główkę trzepnąć żeby zobaczył gwiazdki tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami zobaczył!"

DZIEŃ 28 MARCA  GODZINA 15:20

XXX
Usiadłem przy biurku  i czekałem aż Julia wejdzie do swojego pokoju i jakimś cudem nie zasłoni od razu okien, nie że coś po prostu chcę sie dowiedzieć co jej sie  dostało. Pewnie, znając biologice, będzie sprzątać boisko czy czyścić kible, bo ta to tylko o tym aby innym najgorzej było. Zwłaszcza Julii na nią to sie uwzięła jak na nikogo innego na przykład posadziła mnie koło niej. Do mojego pokoju ktoś wszedł.
 - Co chciałaś?- spytałem  siostry                                                                                                        
- Zostawiłam u ciebie telefon... Co ty tak filujesz?- spytała  patrzac to na mnie to an okno
-Nic, czekam aż Julia wróci do domu...
- Po co? Nawet ja widzę że ona cie nie lubi...
- Ja też jej nie lubię, wręcz nienawidzę, ale ... 
- Co cię  tak do niej ciągnie?
- To, że nie chce mi powiedzieć prawdy -powiedziałem wbijając wzrok w podłogę. Co jej do tego co ja chcę  od Julii? Tu nic nie miało do rzeczy to, że miała te swoje kasztanowe włosy i zielone oczy które... o czym to ja? A i  niech sie zajmie Joe'em a nie mną.  A ostatnia myśl, udajmy, że nie miała miejsca.
- A ja mam inny powód ... zakochałeś sie i ci się podoba...
 - Nie prawda! - powiedziałem przerywając jej
-... A ty, dlatego, ze cie nie lubie, nawet przed sobą nie chcesz tego przyznać - kontynuowała - kochany jestem starsza, wiem jak sie zachowują zakochani chłopcy zwłaszcza w wieku 17 lat, uwierz taki okaz siedzi przede mną...
Zacisnąłem ręce w pięści, czy ja właśnie pomyślałem o tym jak by to było ją uderzyć? Nie, nie w tym sensie jak wroga czy cos tylko jak siostrę. Co najlepsze poczułem w sobie jakieś  dziwne uczucie. To... przejęło na chwilę moje ciało zorientowałem się dopiero gdy zobaczyłem zszokowany wzrok Emmy. Popatrzyłem na swoja rękę, właśnie przymierzałem sie do uderzenia jej, problem w tym, że to nie ja.
- Emma.. ja... - wydukałem, ona tylko pokiwała głową i wyszła, zostałem sam w stanie ciężkiego  szoku. To moja siostra...
Popatrzyłem w okno dalej z ręką w powietrzu, Julia stała jak wryta w oknie, miała zaciągać już zasłony, ale stała nieruchomo , jak sparaliżowana,wpatrywała sie we mnie z niedowierzaniem,  pewnie tak jak ja nie spodziewała się po mnie takiego zachowania. Pokręciłem głową i ruszyłem do okna. Julia pośpiesznie zasłoniła swoje i tyle ją widziałem. Przeszedłem przez ramę i powoli, żeby nie spaść, podszedłem do jej okna.
- Julia... - zapukałem w szybę. Nic. Zapukałem jeszcze raz, mocniej. - Julia!
- Czego? - otworzyła okno tak szybko, ze prawie mnie zwaliła
- Julia ja... - przełknąłem ślinę - I co ci zrobili?
- Nie twoja sprawa - odwróciła wzrok
- Moja
- Dlaczego?
- Bo... no... czemu nie chcesz mi powiedzieć? Nawet tej jednej rzeczy ? - spytałem, popatrzyła na mnie
- Zostaw mnie! - chciała zamknąć okno ale jej nie pozwoliłem
- Ja tego nie zrobiłem - powiedziałem  wiedząc doskonale o co jej chodzi
- Ciekawe dlaczego ci nie wierze ? - prychnęła
- Naprawdę, proszę uwierz mi zostawię cię w spokoju ale powiedz że mi wierzysz.
Popatrzyła na mnie przez chwilę, jakby obmyślała opcje.
- Nie wierze ci. I zostaw mnie w spokoju - zatrzasnęła okno
Stałem chwile wpatrując sie w szybę. Okej nie lubiła mnie, okej widziała jak robię coś czego nawet nie mogłem powstrzymać. Wróciłem.

 XXX
 - "Co ci powiedzieli?" - przeczytałam kartkę wiszącą na oknie Nathana. Spuściłam wzrok na kartkę naszykowaną już na biurku. Po co? Nie mam pojęcia mechanicznie już tak robiłam. Tak to moja wina że się jakiś facet do mnie przyczepił i nie chce odczepić, mimo moich próśb, gróźb i rozkazów. Chociaż czasami było fajnie go po wkurzać, robił wtedy tak fajnie z oczami.. ehkhem tak, ee... wkurzał mnie i to bardzo nieważnie kiedy i gdzie.
- Julia?! -usłyszałam głos przyjaciółki.
- ym? Co? - odwróciłam sie do niej
- Zamyśliłaś sie -poinformowała mnie
- Wiem ... myślałam o... e...
- Nathanie? - podsunęła
- Yyy? - udałą zdziwioną - Eee  nie ?
- Tak tak, mów sobie a ja i tak wiem swoje - płożyła się na moim łóżku
Wzięłam kartkę i marker.
- Co mu napiszesz?  -spytała przyjaciółka
- "Nic co by cię obchodziło" - napisałam i pokazałam jej kartkę po czym przykleiłam ją do szyby i odsłoniłam okno
- Że też nawet nie mogę wpuszczać światła do pokoju bo on tam jest .. - jęknęłam
- Czemu ty go tak nienawidzisz?
- Bo mi gra na nerwach
- Widzę jest bardzo utalentowany ... - zaśmiała się
- Nie śmiej się, że też jego matka wybrała sobie akurat ten dom nie mógł mieszkać z Maxem dalej? Jeszcze jego mi tu brakowało do szczęścia tego ... ughh wścibskiego i ciekawskiego dzieciaka!
- Popatrzyłam na okno, kartka u niego sie zmieniła ale po panie Sykesie ani śladu.
- "Kara?" - przeczytała Diana
- "Przynajmniej będę skazana na oglądanie ciebie tylko w szkole" - napisałam i wywiesiłam
- Na czym to ja skonczyłam? -spytałam Diany
- Wyzywałaś Nathana - przypomniała i machnęła ręką 
- A tak, przez niego, jak dotąd mi nie brakowało problemów a teraz jeszcze on!  Jeeezu!  Jak on mnie wkurza po prostu go tylko w tą śliczną główkę trzepnąć żeby zobaczył gwiazdki tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami zobaczył!
- Powiedziałaś "Pięknymi" - przerwała mi Diana
- No to co? -spytałam - to był sarkazm
- Nie brzmiał ale niech ci będzie ....Kontunuuj
- Wracając nie dość mi było problemów? Teraz przed nim jeszcze muszę wszystko ukrywać. ... Żeby tak isę odczepił, czy o dużo prosze? Żeby mnie zostawił w spokoju, albo, żeby tak nie chciał wszystkiego wiedzieć, bo zanalazł się pan wielki król i władca myślący, że musi wiedzieć wszytko, ale nie ja też mam swoje życie i nic mu do tego. Znalazł się Nathan pieprzony Sykes!
- Ulżyło? -spytała Diana wpatrując sie we mnie z rozbawieniem.
-  Okej, spoko niech sobie  myśli , że wszystko mu wolno. Ale nie przy mnie!
- Julia, rozumiem nie lubisz go tak? Ale uspokój si,e trochę i spróbuj sie z nim zakolegować.
- Predej się zakoleguje ze ścianą - fuknęłam opadając na krzesło.
- Ale jedna piszesz do niego - zauważyła Diana siadając
- To szczegół - zauważyłam - tylko dlatego, żeby się odwalił
- A co on konkretnie chce wiedzieć?
- Prawde
- A jaka jest prawda?
OKej, przyznaje okłamywałam swoją najlepszą przyjaciółkę, ale to wszystko dla jej dobra gdyby Klan Łowców dowiedział się , że jej coś powiedziałam to już po mnie. Nie mówiąc już o ty wszytskich stworach :wampirach, aniołach, wilkołakach itp. Tak więc nie pozostało mi nic innego jak tylko nakłamać. Znowu
- Prawda jest taka, ze mu powiedziałam to co chciał wiedzieć, czyli w sumie jak mam na imię - powiedziałam
Diana już miała coś powiedzieć  ale jej telefon zagrał
- Sorry, mama, ja muszę lecieć -powiedziała stukając coś na   klawiaturze. Parę chwil potem zostałam sam na sam z Sykesem za oknem. Zeszłam na dół do kuchni Luke siedział i gadał z kimś przez telefon, nalałam sobie soku do szklanki i poszłam na górę. Ledwo zamknęłam drzwi ktoś przyparł mnie do nich. W pokoju było ciemno, mimo odsłoniętego okna.
- Pamiętaj co przyrzekałaś -powiedział kobiecy głos mi do ucha
- Przecież nie chce nikomu nic powiedzieć -powiedziałam
- Tego nie wiesz a ja tak  - dotknęła lekko ostrzem noża mojej skroni, przełknęłam głośno ślinę
- Nee Ava ja nie chce nikomu nic powiedzieć, sama słyszałaś że Dianie nakłamałam - trzymałam przy swoim
- Wiesz dobrze co sie dzieje z takimi którzy łamią zakazy - zjechała nożem do mojego gardła i lekko przycisnęła.
- Mirr Tetoti nie pozwolił by - wyszeptałam
- Ale ja tak.. -powiedziała śpiewnym głosem
No tak, byłaby do tego zdolna, zwłaszcza że jest już drugą osobą która mnie nienawidzi. No tak bycie zwaloną z tronu musi trochę bolec no ale bez przesady. Byłam drugą dziewczyną w Klanie Łowców zaraz po niej przedtem czcili ją teraz przechodzą obojętnie, bo jest jeszcze jedna.
- Pamiętaj widzę ze ta myśl przechodzi ci się po głowie, jak ten chłopak ...ale pamiętaj -przycisnęła mocniej - wiesz do czego jestem zdolna....
Zniknęła tak jak sie pojawiła, w pokoju znów zrobiło się jasno, znów widziałam ściany podłogę sufit, okno, Nathana , biurko... NATHANA?! Patrzył przez okno centralnie na mnie jakby szukał wyjaśnienia.
Jestem skonczona.


To Be Continoued....

____________________________________________
Okej, to mój rekord ten rozdział pisałam 3 i pół godziny xDD
Miał być dłuższy ale tak wyszło za bardzo go rozwinęłam i w połowie musiałam uciać xD
Trudno dzięki za komentowanie, blog anie zawieszam będę go dalej pisać i jest git =]
Dla Izy <3
i Karoliny <3
i reszty komentujących <3333 
Poza tym musiałam zmienić wygląd bo aż odrzucało podoba się ?


czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 14 "W szkole to wcielony diabeł"

DZIEŃ 28 MARCA  GODZINA 8:10
Siedziałam w ławce i notowałam to co było na lekcji, do tego jakieś ćwiczenia, ostatnio sama siebie nie poznawałam. Miałam tylko nadzieje, że Rico mi nie wylezie z rękawa, jak na razie spał. Do czasu, nauczycielka zaczęła uspokajać klasę, i się drzeć, szczur na powód poruszenia zaciekawił sie i wytknął głowę za rękaw, wcisnęłam go tam                                                                                                                                                  
- Co jest?- spytał Nathan                                                                                                            
- Szczur... Nie mogłeś mi go dać w domu?Nie mamy daleko- spytałam szeptem                      
- W czym bym go trzymał? A nawet jakby mi uciekł to  już by było po nim , moja mama nienawidzi gryzoni                                                                                                                
- A teraz proszę , sprawdzian, wyjmujemy karteczki - powiedziała Simon , rocznik jęknął                                                                                                                                                 
- Aaaa... To ja mam pomysł - szepnęłam, w końcu prawie wszystkie baby po 30-stce nienawidzą myszy, szczurów i takich tam. Dobrze, że Rico dobrze wyszkoliłam jak był mały (czyt. dwa tygodnie temu) i reaguje na komendy. - skoro go już tu mamy...                                                                                
- Heej mały cycycycy -powiedziałam zaglądając do rękawa , wystawił głowę , wyciągnęłam go                                                                                                                              
- Nathan, rozwal ten nabój -podałam mu plastikową buteleczkę z atramentem                                                                                     
- Po co?                                                                                                                                            
- Nie marudź tylko rozwalaj - syknełam                                                                             
Chłopak oddał mi przedziurawiony nabój  i posmarowałam gryzoniowi łapki, rzuciłam długopis na podłogę i nachyliłam sie po niego, on korzystając z okazji wyszedł i popatrzył się na mnie.                                                                                                       
- Tam na biurko, wejdź -powiedziałam pokazując na biurko nauczycielki - potem przyjdź tak? Chop                                                                                                                                                                                                          
Pobiegł, a ja mogłam już tylko patrzeć na reakcję nauczycielki. Parę uczniów też już go zauważyło, i pokazywało po kryjomu palcami, patrzyłam jak Rico wdrapuje się na torebkę nauczycielki a z torebki na biurko, po czym zaczął chodzić po dzienniku  i piszczeć. Nauczycielka jak to zobaczyła zrobiła minę kury przed ścięciem głowy i z krzykiem pobiegła , znając ją nie musiałam się zastanawiać gdzie. W tym samym czasie mój zwierzak już do mnie przybiegł, schowałam go bezpiecznie ,dla niego, w rękawie i czekałam w pełni świadomie na przybycie dyrektora.                    
 -Oni się wszyscy  na mnie uwzięli, tylko na mnie pytałam innych nauczycieli i u nach na lekcjach nie ma takiego czegoś.- powiedziała nauczycielka wchodząc za dyrkiem do klasy                                                                                                                                   
- Spokojnie pani Simon, nie ma się czego bać to tylko mały szczurek - uspokajał ją dyrektor - więc gdzie go mamy?                                                                                               
- Był tu- pokazała na biurko- a teraz zostały tyko po nim ślady łap! Który to zrobił- krzyknęła do klasy- który chciał mnie wystraszyć? Albo która - dodała patrząc na mnie , zrobiłam niewinną minę i podniosłam ręce do góry.                                                   
- Aline pójdziesz z nami - powiedział dyrektor i zrobił palcami jakby mówił 'Kom tu mi' , zabrzmiało to jak w tanim filmie akcji. Wstałam i opuściłam  klasę rad że uratowałam uczniów od sprawdzianu. Poszliśmy do holu z holu schodami do góry , minęliśmy stołówkę i znów do góry, klasy do góry klasy góra, gabinet i reszta, moje miejsce. Dzisiaj jakoś inaczej zwykle byłam tu po lekcjach...                                                      
- Wchodź - powiedział i otworzył przede mną drzwi , podszedł do biurka i włączył mikrofon - Pani Marano proszona jest na zastępstwo do sali 56 .                               
Dyrektor pokazał na krzesło, usiadłam, nauczycielka za mną na drugim                                  
- Numer do taty poproszę - powiedział , no skoro prosi...Podałam numer i siedziałam dalej, dobrze, że powiedział, że chce do taty, on zawsze jest po mojej... , no nie zawsze, ale często , stronie i nie lubi Simon - Dzień dobry tu Eugene Schmidt , jestem dyrektorem szkoły, gdzie chodzi pana córka.... Tak, chciałbym zadać tylko pytanie : Juliette ma szczura? .... Aha rozumiem tyle mi wystarczy , mógłby pan przyjechać tutaj? Chciałbym, żeby pan ze mną porozmawiał.... Dobrze , do widzenia- rozłączył sie
Siedziałam wygodnie w fotelu, miałam nadzieje, po przemyśleniu, że jednak nie dostanie mi się za bardzo, ale ja to zrobiłam tylko dlatego,że chciałam... co chciałam, to był po prostu głupi wybryk. Sama siebie nie poznaję - tak o sobie nigdy nie myślałam. Sekundy sie dłużyły, minuty mijały taty w progu gabinety dyrektora nie było... Aż do ... 8:30 , tato zdyszany wpadł do gabinetu, zrobił dosłownie 'wejście smoka' aż na krześle podskoczyłam ze strachu.
- Prze-przepraszam zgubiłem się - wydyszał , chwilę potem postanowił się ogarnąć - ta, w czym problem ? - powiedział i zwrócił sie do mnie - coś tym razem nawywijała,że musiałem zrywać się z pracy?                                                           
- Nic.. - bąknęłam                                                                                                                          
- Tak, nic tylko wypuściła szczura całego obsmarowanego czymś niebieskim - powiedziała Simon wzburzona                                                                                              
- To "coś" to atrament -przerwałam                                                                                                   
- Nie przerywaj - uciszyła mnie - szczur zaczął mi łazić po torebce, i po dzienniku, wszystkie oceny są do przepisania, bo jest cały pobrudzony atramentem! - powiedziała patrząc na mojego tatę. Zerknęłam na dyrektora i odniosłam wrażenie ze ten patrzy ciągle w jej dwa przednie obciążenia                                                                          
- Proszę pana?- powiedziałam do niego, ocknął się                                                                 
- Tak? Proszę?- spytał jakby wyrwany ze snu                                                                      
- Nic, tylko tu sie wyjaśnia bycie tutaj przeze mnie, chyba ,że to nie problem i mogę już sobie iść? To już męczy a pani Simon niech mi już wpisze tą jedynkę -powiedziałam                                                                                                                           
- Nie wpisze, będziesz miała karę - powiedziała nauczycielka - nie możesz powiedzieć sobie że mam ci wpisać a ja to zrobię, nie możesz chcieć tej kary, a będziesz miała                                                                                                                     
- Wiec? - spytał dyrektor - co robimy z tym fantem?                                                                   
- E... może ja ją zabiorę do psychiatry a pani przymknie na to oko? -zaproponował tato
- Ja nie potrzebuje psychiatry!- zaprotestowałam, wstałam i zaczęłam wymachiwać rękami- co ja  , psychopata?                                                                                                          
- E, tak?- powiedziała nauczycielka                                                                                              
- Powiedziała  jedna z tamtych - szepnęłam do siebie                                                                   
- Widać, wdaje sie w bójki, przeszkadza na lekcji to dziwnie zachowuje sie na przerwach... czasami jest taka jakby... taka nieprzytomna i mówi coś sama do siebie, nawet ja to zauważyłem -powiedział dyrektor - potrzebny jej psycholog                                                    
- Ja się nie wdaje w bójki, tylko jakby ktoś pilnował uczniów na imprezie to by może sie inaczej skończyło  powiedziałam - spadłam ze schodów, tada da da da oto cała tajemnica                                                                                                                                     
-I do  tego jeszcze pyskuje i sie kłóci -powiedziała nauczycielka                                      
- Mogę iść? -spytałam wiedząc że nic tu już nie zdziałam , jedyne co było pocieszające  to to że nie będe na wuefie i reszcie                                                               
- Idź po rzeczy -powiedział tato - zabiorę cie , bo sam zaczynam sie już o ciebie martwić                                                                                                                               
Ukłoniłam się przesadnie jak księżniczka , i pobiegłam do klasy, wpadłam a tam nauczycielka właśnie pisała cos na tablicy                                                                                    
- Siadaj i słuchaj i żeby nie było takich spóźnień - powiedziała do mnie                                    
- Niestety nie dzisiaj , znaczy na szczęście - poszłam do ławki, spakowałam torbę                     
- Co oni ci zrobili ?- spytał Nathan           
- Nie ważne, nie twoja sprawa - powiedział - do wodzenia -poszłam                                           Pare minut potem siedziałam już w poczekalni u psychologa                                                   
- Miałam dość , chciałam wybiec z tej idiotycznej szkoły, to miał być tylko zart a teraz wysyłają mnie do szpitala o miękkich ścianach ...- powiedziałam                                 
- Nigdzie cie nie wysyłają, ale to jest dziwne i nie chodzi tylko o szczura -powiedziała spokojnie tato                                                                                                                     
- Wiec o co? Oświecisz mnie?                                                                                                            
- O to jak sie zachowujesz, w domu tez nie jesteś aniołkiem, dobrze wiem , a wszkole toś ty wcielony diabeł                                                                                                                       
- Nie diabeł , tylko po prostu chciałam cos zrobić , te lekcje są  nudne ...                                                     
- Przestań tak mówić, a to że... - nie dokończył bo mnie wezwano,                                      
Poszłam , rozmowa nie trwała długo w sumie jakieś dziesięć minut i zawołali tatę'                    
- Więc -spytał                                                                                                                       
- To tylko okres buntu, kazde dziecko tak, ma, wszyscy w jej wieku chcą się wyróżnić- powiedziała psycholozka - radze zastosować karę. To tyle co mogę powiedzieć na ten temat.
To Be Continoued....

_____________________________________________________________________
Słon i Mikser- Ania
taka nutka na poczatek
co do bloga, nie mam pojęcia nia mam na to pomysłu, i nie wiem czy czasem go nie skasować....
mówię teraz poważnie serio. Za to mam na jeszcze lepsze opo pomysł ale jak już coś to dopiro wtedy jak skoćze moje stare a to.. cóż... jak nie będzie mi szło to po prostu go skasuje
Licze na komenty i sorry za błędy i te nudy. 

ZAKŁADKA "BOCHATEROWIE =]" ZOSTAŁA UZUPEŁNIONA!

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 13 "Podejrzenie"

DZIEŃ 27 MARCA  GODZINA 22:30

Mama w połowie filmu wyszła, a tato poszedł o pracy,  my oglądaliśmy do końca. Po seansie poszłam do pokoju, wzięłam rzeczy i poszłam do łazieki gdy wróciłam już w piżamie. Przechodząc koło pokoju rodziców usłyszałam skrawek rozmowy                                              
- Wiem ale Luke już sam dzisiaj powiedział. Nie wiem , może powinnam - powiedziała mama , przystawiłam ucho do drzwi , chyba rozmawiała przez telefon - wiem, ze może to źle przyjąć, ale ona chyba coś podejrzewa...Tak, wiem, Robercie, wiem . Właśnie, i to może być najgorsze, nie wiadomo co jeszcze z tym się niesie. Tasha wiedziałaby co zrobić... gdyby nie zniknęła, wiesz,że do tej pory nie znaleziono ciała..? Dobrze, ale w końcu trzeba bo nam nigdy już nie zaufa , w końcu musi się dowiedzieć.... pa
Weszłam do pokoju i ubrałam gruby sweter , dałam mojemu szczurkowi parę ziaren słonecznika i czekając aż zje wyciągnęłam list. Rico zaczął się domagać wyciągnięcia z klatki , wzięłam go do ręki
- Widzisz Rico, tylko ty jesteś dla mnie szczery - powiedziałam a on zapiszczał wsadziłam go  do rękawa swetra gdzie się położył , sama  ubrałam kaptur na głowę i wyszłam przez okno na dach garażu, przeczytałam list jeszcze raz i jeszcze i nic dalej z niego nie rozumiałam. popatrzyłam w niebo, jak na marzec było  bardzo ciepło, noc bez ani jednej chmurki, było widać każdą gwiazdę wyraźnie. Pomyślałam chwilę, no tak! mama powiedziała, że nie znaleźli jeszcze ciała Tashy , w liście było napisane,że moja mama wybiera się na ostatnią, prawdopodobnie akcje, to łatwe, znaczy nie łatwe ale wiem tylko,że oni przede mną coś ukrywają, musiałam mieć  tylko potwierdzenie.Usłyszałam pukanie , popatrzyłam na okno gdzie stał Nathan , chwile potem wyszedł.
 - Czego chcesz-  spytałam z niechęcią
- Nie chce mi się samemu siedzieć w domu, Emma i mama gdzieś wyszli z Eddy'm - szczur z mojego kaptura przeszedł na jego ramię i wszedł pod bluzkę
- Rico cię chyba polubił ...
Nathan coś szepnął
- Co mówisz? -spytałam
- Nie, nic,-powiedział i zaczął się wyginać 
- Wiem jak to jest -powiedziałam,- Kto to Eddy?
- Tato Emmy
- Przecież ona jest od ciebie starsza
- Nie zawsze jest tak że ojcowie młodszych zostają ...jak on...- zamilkł
- Jak co on?
- Nic, nieważne... - wstał i poszedł do okna
- Nathan.... ?
- Co?
Pomyślałam chwilę , nie wiem czemu ale jak tak patrzyłam na niego , był trochę przymulony, taki smutny, to chciało mi się go przytulić.
- Nie, dobra , nic . Sorry ja też już muszę iść.


DZIEŃ 28 MARCA  GODZINA 7:30
Zerwałam się z łóżka ubrałam się i pognałam na dół  
- Luke! -krzyknęłam - czemu mnie nie obudziłeś?
- Tak słodko spałaś - powiedziała 
Pobiegłam na górę po torbę i znów zeszłam 
- Widziałeś gdzieś Rico -spytałam gdy byłam w pokoju  w klatce go nie było
- Nie, a i wiesz co? Nie było was wczoraj wcale widać -powiedział brat
- O weź , bo nie mam dzisiaj humoru, a to,  może się dla ciebie źle skończyć  
- Wolę zaryzykować -powiedział z uśmiechem
- Chcesz się przekonać?- spytałam
- No ?- wzięłam do ręki dzbanek z sokiem i przytrzymałam go nad głową Luke'a - dobra nie nie! Tylko nie moje włosy -złapał się za głowę
- Sam chciałeś! Ja. Go. Nie. Lubie !! 
- Lece pa -powiedziałam i poszłam - chwila, chwila.... czemu ty sie  nie szykujesz? Nabrałeś mnie! Wcale nie jest w pół do ósmej, tylko nie wiem, szósta?
- Sprawdź w swoim telefonie, -powiedział - już byś był, z twoim tempem, w połowie drogi
Popatrzyłam w telefon rzeczywiście za dwadzieścia ósma
- To czemu ty nie idziesz? -spytałam
- Bo ja mam na drugą lekcje
Pobiegłam do szkoły, wpadłam minutę przed dzwonkiem cała zdyszana
- A ty co?- spytała Diana która jakimś cudem znalazła się koło mnie 
- Biegłam przez całą drogę -wydyszałam
- Chodzi mi z tym plastrem
- Wypadek na imprezie 
- A właśnie, odwołali pierwszą lekcję - powiedziała
- CO?!?!?!
- No...
- Super to ja biegłam dwa prawie kilometry i dowiaduje sie , żę jeszcze miałam prawie godzine? Nie no, super!
 - No,nauczyciele mają zebranie a my mamy spotkanie na sali , wiesz w sprawie meczu następnego... lece pa sis
- Bajo
Gdzie by się tu schować? Mogę... e... wiem! Pobiegłam do mojej szafki, tam mazakiem napisane ' Spotkanie dzisiaj 8:10' jest 8:08 , usiadłam tak jakbym wyglądała , że np. słucham muzyki i chce się odciąć od świata , założyłam kaptur i przekręciłam kółko w bransoletce. Pojawiłam się przed Wielkim Kiee obok mnie stał Siva 
- Qivy -powiedziałam
- Ach! No jakby to mogło być inaczej - powiedziała Ava - Juliette jak zwykle nawaliła i przy tym ucierpiała
- Nie nawaliła -sprzeciwił sie Siva - była lepsza ode mnie, pokonała ich więcej a to coś jej się stało to dowód ze w ogóle mi pomagała
Udzieliłam ci głosu Kaneswaran? 
- Spokojnie Nee Ava- powiedział Tetoti
- Nie dość, że zmieniła wampiry w normalsów -normalsi to normalni ludzie- to jeszcz zabiła dwa zasłużone i stare
- Nie ważne , ale miałam rację , ze jej sie coś stanie 
- No to co?- krzyknęłam
- Jak ty sie odzywasz do Wielkiego Kiee ?
- Tak jak ty się odzywasz do mnie!
Ava przekręciła w bransoletce obrączkę i poczułam fale bólu na całym ciele, która z sekundy na sekundę przybierała na sile, osunęłam sie  na kolana 
- Nee Ava przestań -powiedziała spokojnie Tetoti
- Co to ma być?- spytałam pokazując list
- Kartka -powiedziała Ava
- Tak ale jaka? List na którym jest ewidentnie napisane ze moja matka jest łowcą, czemu ja o tym nie wiem?
- Dowiesz sie w swoim czasie - powiedział Tetoti
Nagle znalazłam się na szkolnym korytarzu, obok mnie był Nathan
- Znowu ty!?! -spytałam wściekła
- Tak ja , mogłabyś powiedzieć co ty świrujesz?- powiedział z dziwnym spokojem                                  
- W jakim sensie?
- W takim sensie , że krzyczysz i jesteś nieprzytomna gdy to robisz.
- Musimy to teraz wałkować? Musze sie dowiedzieć co przede mną ukrywaj a poza tym szczur mi uciekł
- Mówisz o tym szczurze -wyciągnął z rękawa Rico
- Ta, skąd on się  wziął? Dzieki
- Na stówę wiesz ,a skąd sie wziął z moim rękawie, wczoraj w nocy zostawiłaś go an dachu, znaczy na mojej koszulce. -uśmiechnął się
- Matko a ja go dzisiaj szukałam 
- Muszę leciec pa -powiedział
- To co Rico, zemścimy sie na biolożce za tę kozę?- spytałam i powiedziałam innym głosem niby ze to on - no jasne że tak no jasne
 - Dobry szczurek -powiedziałam i wsadziłam go do rękawa zielonej bluzy. Ciekawe ile teraz byłam nieobecna? Wtedy wydawało mi się, że parę minut a rzeczywiście było zupełnie inaczej.
Poszłam na stołówkę usiadłam sobie pod grzejnikiem i włączyłam z telefonu muzykę. Ja nie kumam tego człowieka, na miejscu Nathana już bym dawno sobie ze mną dała spokój, a ten jeszcze co ja świruje, jakby wiedział... chciałabym mu powiedzieć, bardzo... CO JA MYŚLĘ! Nie chce mu mówić , to nie jego sprawa,   i niech się nie wtrąca. Zaczęłam głaskać szczura, musiałam go chować przed opiekunką stołówki , bo by pobiegła od razu do dyrka. Mijały minuty, szczur zdążył mnie dwa razy ugryźć, i zadzwonił dzwonek. Wstałam i poszłam na biologie, jak ostatnio patrzyłam to biologi miałam więcej niż matmy. Do klasy dotarłam równo z dzwonkiem 

To Be Continoued.....

------------------------------------------------------
Długo go coś pisałam ale w kocu dodałam, nie bede pisać że jest do niczego, choć jest, bo tu już mi groźby piszą xD
Nie wiedziałam że dobije kiedyś przynajmniej 5 czytelników :D

Dla :
Izy <-- za to że zawsze gdy z nią pisze dostaje weny
Julii <---- która mi zwykle pomaga podjąć decyzje
Angeliki <---- która jakos nie usnęła przy tym , co mnie bardzo dziwi
Asi <----- za to ze to czyta i krytykuje kiedy trzeba
Sykesównej <---- że jeszcze dotrwała do tego momentu
Obiecuje wam będziecie mieli szok w następnych rozdziałach , i nawet parę okazji do
wyjmowania mioteł na mnie
:*******************************


niedziela, 14 lipca 2013

Rodział 12 ' Sąsiedzi'

DZIEŃ 27 MARCA  GODZINA 19:30
Usiadłam na krześle, i zaczełam myśleć w co by sie tu ubrać na tę całe 'zapznawanie', w końcu zdecydowałam. Zaczęłam wyciągać rzeczy z szafy
- Luke, u niego pewnie zostawiłam -powiedziałam widząc, że zniknęła moja bluza  Poszłam do jego pokoju.
- Hej bracie, nie ma u ciebie mojej czarnej w ... -nie musiałam dokańczać bo już była w moich rękach - Łał
-  Z chęcia bym uciekł - powiedział zapinając koszulę
- Ejjjj a ty i Diana co tam...
- A co cię to? -spytał z uśmiechem
- To mój tekst, więc gadaj
- Nic, a co miałoby być?
- Nie nic, przylecieli z kosmosu
Wyszłam z pokoju zostawiając go w stanie osłupienia. Wyciągnęłam z szafki spodnie, rurki czarne i biała bluzka z nadrukiem pandy do tego ta bluza czarna w fioletowo czarne wielkie kwadraty. Gotowe , jeszcze co zrobić z tym plastrem na czole, w sumie po co go zdejmować? Niech będzie, i tak mi się nic nie stanie, a zmienię go sobie wieczorem.Zeszłam do kuchni na dół, gzie mama była już gotowa a tato się szykował
- No widzisz
Dziesięć minut potem byliśmy gotowi do wyjścia. Mama zapukała w drzwi sąsiadów, którzy mieszkali obok nas, dosłownie okno w okno.Nasze domu były nawet połączone . Otworzyła nam pani Lea, ładne imię, ubrana podobnie jak wtedy ale miała teraz różowy sweterek i bladoróżowe  korale. W domu było ładnie, po lewej wejście do salonu, po prawej do kuchni,  na przeciwko były schody, było podobnie jak u na tylko u nas salon był po prawej . Usiedliśmy na kanapie, pani Lea przyniosła herbatę , dziwiło mnie,że była tu sama przecież mówiła, że wprowadzili się
- Przepraszam bardzo , ale córka jest u koleżanki, zaraz pewnie wróci -powiedziała,i sie wyjaśniło, odetchnęłam z ulga że ma córkę , nie syna - a syn jest na górze, uczy sie , też zaraz powinien być, a ile państwa córka ma lat?
- Szesnaście -odpowiedziałam
- Pięknie, mój syn jest w podobnym wieku, ma osiemnaście , znaczy skończone siedemnście w tamtym roku w grudniu.
- Super - w stałam , to jednak nie on, Nathan gadał,że dopiero skończy siedemnaście...                              
- Pierwszy po lewej -powiedziała Lea
Znalazłam pokój , zapukałam i weszłam. Zatkało mnie, moje życie legło w gruzach ,kaput , hasta la vista.
- Cześć -powiedział Nathan
- Czemu mi nie powiedziałeś, że sie tu wprowadzasz? Zdążyłabym wymyślić dlaczego nagle zniknęłam!-spytałam wściekła rzucając bluzę na krzesło                              
- Sam nie wiedziałem , dzisiaj rano mama dzwoni żebym się pakował bo się przeprowadzam i oto tu jestem, ja nie wiem jak ona mogła... Skazała mnie na wieczne cierpienie
- Ta... wiem coś o tym i..- wyjrzałam przez okno - będę sie musiała zamienić pokojami z Lukiem - popatrzyłam jeszcze raz, mój pokój dokładnie na tej samej wysokości co jego i w tym samym miejscu okno, do tego co? Jeszcze zrobiony dach między tymi okna minie no jak znajdę kogoś kto budował to zwiąże i uwiężę w piwnicy! - Weź człowieku na stówę przedtem wiedziałeś bo skoro sie dzisiaj tu wprowadziłeś,to skąd masz już tak urządzony pokój?
- Był taki jak tu przyszedłem -powiedział wstając
- Ta, na pewno -powiedziałam z sarkazmem
-No tak
- Tak, tak , a po drugie, masz prawdopodobnie już skończone siedemnaście, a nie skończysz , jak mówiłeś!
 - E... tak
- Więc? Czemu?
- Niestety nie moge powiedzieć'
- Bo?
- No.. dobra okej, leżałem parę miesięcy w śpiączce, oto cała tajemnica, miałem wypadek
 - Oł...- trochę mi sie głupio zrobiło- sorry
- Spoko- usiadł - wiesz co, czasami sie zastanawiam skad ty bierzesz tyle nienawiści w sobie
- Nie twoja sprawa, jestem po prostu czujna
- Zrażając do siebie ludzi?
- Nie, jeśli ktoś ze mną wytrzyma to znaczy,że mogę sie z nim przyjaźnić, inaczej to byłaby katastrofa dla niego.. kumasz?
- Ja z toba wytrzymuje i co ?
- Ta... ale ja cie nie lubie
- Za to uważasz, że jestem ładny -powiedział z uśmieszkiem
 - Ta, a w to , że widziałam dwa konie też uwierzysz? - spytałam
- No tak, ale powiedziałaś
- Tsa... ciekawe... powiedziałam też że widze latające konie
- Dobra, majaczyłaś, juz dobra bo mnie zaraz wzrokiem zabijesz
- Gdybym  umiała to już byś dawno nie  żył
- Może usiądziesz? - spytał pokazując na łóżko
- Ta, jasne, na stojaco tez słyszę
- Ale ty lubisz się kłócić... -uśmiechnął sie
- A ty lubisz mnie prowokować , widać, ja sie wkurzam a ty cieszysz
- Nie, bo musze też  w tej kłótni uczestniczyć
- No a ja , powiedzmy wierze,że ... - przerwał mi telefon , odebrałam  - Tak?? - ktoś się rozłączył - pomyłka
- No...
 Usiadłam na łóżku,  z dołu dobiegł głośny śmiech moejgio taty
 - Pewnie znaleźli jakiś temat -powiedział Nathan
 - Mamy pewnie tak, tato ma dziwne poczucie humory, śmieje sie z tego czego nie rozumie... może z twoim się dogada
- Ej, a tak w ogóle , gdzie twój tato? -spytałam nagle , Nathan spuścił głowę                         
- E... Ja ...W sumie nie wiem
- A...- ktoś zapukał i weszła dziewczyna w czekoladowo brązowych włosach  w okularach kujonkach
- Heeej - powiedziała i trochę dziwnie się na mnie popatrzyła
- To jest  Gmma -powiedział Nathan
- Nie lubię swojego imienia, mów mi po prostu Emma -powiedziała
- Ja tez, jestem Julia
- Ładnie
 - Na prawde mam Juliette
- Wydajesz się miła
- Pozory mylą - powiedział Nathan, no tu akurat, jak żadko, miał racje
Ktoś zapukał do drzwi i weszła mama Nathana
- O, widzę ,że sie dogadujecie, - no ona sobie chyba żartuje - ale Julio mama cię woła, już idziecie
- Pa -rzuciłam i poszłam
Weszliśmy do domu
- I co , fajny ten jej syn ?- spytała mama
- Tak jak tarantula
- Oj, nie bądź taka, pewnie jest słodki
Popatrzyłam na nią jakby właśnie powiedziała, że planuje skoczyć na bungee
- Mamo....?
- Oj, no weź daj mu szanse
- Wiesz ile tych szans już było? Za każdym razem coraz bardziej mam go dość
- Przez pół godziny ?
- Nie zrozumiesz..- pobiegłam na górę i zasłoniłam zasłony w oknie że też w tych domach musiały być takie wielkie okna, od sufitu do podłogi i szerokie jak nie wiem co...! Mnie i tamten dom dzielił tylko mój garaż i dach tego garażu był złączony z oba domami  i co? No było też drzewo ale to te które stało przed garażem. wzięłam Rico do kaptura i pół godziny później poszłam na dół. W kuchni była mama i Luke
- Masz jej nie mówić... -powiedziała  zatrzymałam się koło wejścia
- Ale to przecież nie fair, sama powinnaś jeśli jesteś normalną matką
- Jestem , przcierz wiesz, ale nie rozumiesz, że ja ją chcę przed tym uchronić, nie chce żeby brała na siebie taką odpowiedzialność !
- Wiem ze obydwie chcecie jej dobra ale jej będzie ciężko - powiedział z każdym słowem ziszczając głos, tak ze musiałam wyteżyć słuch w pewnej chwili przesunęłam się i przewróciłam stojak na parasole , przestali rozmawiać
- Heeej, - powiedziałam i weszłam do kuchni - co robicie?
- Nic, córeczko - powiedziała mama - chodźcie włączymy jakiś film
- Eee...., dobra - nie miałam humoru na film przez Nathana, no i rzez to ... co mogło znaczyć 'Obydwie chcecie dla niej dobrze' , powinno być raczej obydwoje, jeśli chodziło mamę i tatę ,a raczej chodziło bo o kogo??
Mama zaczęła szukać jakiegoś filmu
- Mamo, napisz jakiś tytuł filmu -powiedział Luke chwilę potem już wymyślał jak pokazać- zgadnij co to za film -powiedział ,przystawił  sobie dwa pace po oby dwóch stronach głowy i zaczął skakać
- Teletubisie -powiedziałam i usiadłam
- Dalej
- Nie wiem, królik Bugs?
- Nie, ale królik sie zgadza
Teraz zaczął się zachowywać ja chory psychicznie, skakał i te pe
 - Opętane króliki? Hahah chciałabym taki film oglądnać
- Blisko, kombinuj
- Nie wiem , poddaje się
- Widzisz a to tylko ' Króliki opętania'
- Nie ma takiego filmu wiesz?- przyszedł tato
- Przecież jest -podał mi kartkę
- 'Kroniki opętania' nie króliki Einsteinie - powiedziałam
- To przez pismo mamy!
- Tak najlepiej zwalić wszystko na swoja kochaną mamusię -powiedziała mama
- I..Co oglądamy ?- spytał tato rozsiadając sie na kanapie
- Nie, nie ma nic fajnego
- Zadzwonię do Sama niech coś przyniesie   -powiedział wspaniałomyślnie Luke
Dziesiec minut później siedzieliśmy już przed telewizorem. mama i tato na kanapie a my na podłodze


To Be Continoued.....

-------------------------------------------------------------------------------
 Żal, żal, żal  <-- oto mój komentarz do tego rozdziału, nie dość że długi to jeszcze nudny... -.-'
Jeśli ktoś dotrwał do końca to mu szczerze dziękuje :***
Za jakiekolwiek błędy przepraszam, ale nie zaznacza mi i muszę sama wynajdywać  :)
Dla mojej siostrzyczki i ogólnie dla wszystkich <3

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 11 'Podejrzenie'

DZIEŃ 26 MARCA  GODZINA 23:10

- Julia -powiedział ktoś
- Pójdę po samochód - powiedział drugi głos
A ja zemdlałam, ocknęłam się dopiero w samochodzie, jakimś samochodzie , nie wiedziałam kogo to
- Gdzie jedziemy?- spytałam
- Co mi się stało?  
- Ktoś cię zepchał ze schodów, ochroniarz cię znalazł - popatrzyłam na przednie siedzenie, kierował Siva , obrócił się do tyłu jakby wiedział co robię i kiwnął głową , nie zamierzałam się kłócić,
- Boże Siva, jesteś ranny! -powiedziałam gdy zauważyłam czerwoną plamę na jego prawym tętnie
- To nic, małe zadrapanie, twój brat mi zrobił
- Coo...?
- No tak , małe nieporozumienie, sam sie nie dziwie, nie zna mnie .
- To co ty tutaj robisz? -spytałam Nathana
- Myślisz,że dałbym cię obcemu facetowi zabrać do samochodu?
- Nie wiem...- palnęłam .On sie tylko uśmiechnął - ładny jesteś
- Musiałaś sie bardzo mocno uderzyć w głowę , tak żeby było jasne , ty mnie nienawidzisz
- Aha
- To przez to uderzenie, może majaczyć -powiedział Siva
- Łał... -popatrzyłam na okno, a właściwie co sie dzieje za , nie miałam pewności czy czasem nie mam zwid ale zobaczyłam tam latające konie - konie -powiedziałam
- Jakie konie?
- Za oknem - pokazałam , konie się coraz bardziej zbliżały, były dwa jeden czarny jak kruk  i drugi biały , śnieżnobiały, oba miały wielkie skrzydła .Czarny miał białą uprzęż drugi,biały, czarną , oba wyglądały pięknie\
 - E moze pojedziemy dłuższa drogą? -spytał Siva, prawdopodobnie też je widział - pogadacie sobie troche
- Nie, boli strasznie -powiedziałam, naprawdę bolało jak nie wiem co, szmatka którą miałam zawiązane ramię zaczynała robić sie cała czerwona , co było z głową nie wiedziałam. Czułam tylko chłodna rękę Sykesa  na moim czole. Poczułam, samochód się zatrzymał, pomogli mi wysiąść i  już o własnych nogach , poszliśmy na pogotowie. Teraz sobie przypomniałam, mój tato dzisiaj ma nocną zmianę. Jak zwykle, ja to mam szczęście. weszliśmy do poczekalni, była prawie cała zawalona ludźmi, się nie dziwie, sobota, różne imprezy i te pe. Nathan poszedł załatwić,żeby mnie prędzej wpuścili. Znaleźliśmy wolne trzy miejsca koło siebie i usiedliśmy
- To był naprawdę stary wampir - szepnął
- Żyje?- spytałam i poprawiłam sobie szmatkę na ranie na głowie
- Nie , a te konie...
- Nikt się nie skapnie co tam się stało? -przerwałam mu
- Te konie to Wielki Kiee Mirr Tetoti i Nee Ava, polecieli tam żeby zatrzeć ślady
- Ava znów będzie się mnie czepiać, że jednak coś mi się stało
- Ale Nee Ava nie miała racjii - objął mnie  - że nie dasz sobie rady, walczyłaś jak lew
- A te kulki to co to było?
- Sam nie wiem, coś nowego, nowa  broń, sam się tego wystraszyłem, nieźle sobie poradziłaś z tą różową. Potem cie odwiozę do domu okej?
- Spoko
Przyszedł Nathan
- Zaraz wchodzisz -powiedział i usiadł koło mnie.
- Siva...? - zaczęłam
- Tak?
- Skąd ty jesteś?
- Od paru lat mieszkam w USA
- To daleko - powiedział Nathan 
- No tak, trochę było  zwłaszcza, że jesteśmy w UK
Ej, ale chwile -powiedziałam - skoro ty masz prawo jazdy, to ile ty masz lat?
- E.. 18 a co?
- Nie nic tylko tak pytam
- Juliette Aline -powiedziała pielęgniarka 
- Idę -powiedziałam  i wstałam

xxx
 Nie grało mi tu coś, najpierw, że musi iść potem ochroniarz znajduję ja półprzytomną koło schodów, ta... niech mi wmawiają,że spadła, ja i tak w to nie wierze.
- To nie był wypadek -powiedziałem z wzrokiem wbitym w podłogę
- Czemu tak sądzisz? -spytał Siva
- Bo nie jestem na tyle głupi żeby uwierzyć ze spadła  ze schodów
- Wiesz, różne sa obrażeni, wiec wiesz...
- Ale nie rozwalenie ramienia, pomyśl trochę.
- Mówię co widziałem , znalazłem ją na korytarzy koło łazienek ...
- Mówię jeszcze raz, to nie  był wypadek, nie mam pojęcia co się stało
- I tak w to nie wierze, tu się coś dzieje a ja sie dowiem o co chodzi

xxx

Weszłam do gabinetu i oczywiście co? Tato siedział przy biurku, i tylko gdy mnie zobaczył najpierw zrobił minę zszokowanego zająca potem zerwał się z miejsca i kazał mi usiąść.
- Coś ty zrobiła? - spytał
- Spadłam ze schodów - powiedziałam modląc się żeby się na mnie nie poparzył, on zawsze wyczuwał kiedy kłamię
- Na prawde się tak na schodach załatwiłaś?
- Na to wygląda, były bardzo długie
Tato zaczął mi przemywać rany , skrzywiłam się
- Głowa tylko tak strasznie wygląda, w sumie nie jest tak strasznie. Rana nie jest głeboka za to z ręką jest gorzej.
- Wiec co?
- Na głowę dam ci wielki plaster i tyle, a rękę trzeba będzie szyć, potrzebna mi zgoda jednego  rodzica, masz numer? -spytał podchodząc do telefonu  
- Czy ty aby o czymś nie zapomniałeś?
- A, no tak!
- Oj , tato, skleroza cię łapie. Dobra, weź mi to szybko wy tenteguj bo mi zaraz ręka odpadnie
- Margaret , przynieś potrzebne rzeczy,- powiedział do pielęgniarki
Chwilę potem pojawiła sie z potrzebnymi rzeczami, jakieś 20 minut później było gotowe i już tak nie bolało.
- Zadzwonię po mamę , niech po ciebie przyjedzie
- Nie, jestem z kimś, powiedział że mnie odwiezie, trafiłam ze szkoły tu to trafię stąd do domu.- Dobra, idz, w domu pogadamy
Wyszłam
- Nie było tak źle -powiedziałam i wyszliśmy z szpitala
W samochodzie jeszcze chłopaki pogadali, ja siedziałąm cicho i  patrzyłam w okno na gwiazdy. Przypominałam sobie to co bylo na boisku, ta dziewcznkę ,ona miała tak samo, nie wyleciała dusza tylko krew. Ona już nie żyła, zabiłam dziecko...                             
Zanim się obejrzałam stałam już przed domem.Poszłam do środka, weszłam w miarę cicho do domu przemknęłam koło sypialni rodziców i weszłam do pokoju. Dałam mojemu szczurkowi parę ziaren kukurydzy i poszłam się ogarnąć.  Było za dziesięć dwunasta.

DZIEŃ 27 MARCA GODZINA 5:10
Przez cała noc nie mogłam spać, przez rękę. Poszłam na dół sie napić akurat tato jadł coś, wrócił z pracy, byłam juz przyzwyczjona zę rano ktoś chodzi po domu.                        
- I jak ręka ?- spytał  
- Dobrze, y... nie mamy gdzieś Apapu? -spytałam buszujac w apteczce
- Najpierw cos zjedz - posunął w moja stronę talerzyk z kanapkami usiadłam i zaczęłam jeść. Potem wzięłam tabletkę i czekałam a ból puści
- Za parę dni powinno być już lepiej -powiedział tato
- Ale pocieszenie ... przynajmniej mniej boli niż wczoraj , za to głowa o matko! Pęka
- Oj, wydobrzej do jutra bo szkoła ...
- Wy tylko o szkole ...jutro jest niedziela,- nie wiesz, Luke wrócił?
- Nie wiem sam dopiero do domu wszedłem
- A... Idę , może uda mi się usnąć
 Poszłam na górę, i na szczęście udało mi się usnąć, ale śniło mi się znów to samo , zamek i ta kobieta i to jak ktoś we mnie strzela. Zerwałam się z łóżka, opatrzyłam na zegarek było po południu. Zeszłam na dół, nikogo nie było, zaczęłam wołać mamę, nikt sie nie odzywał. Poszłam na górę i się ubrałam, stare dresy, które jeszcze jako tako wyglądały, czerwony podkoszulek i bluza z krótkim rękawem  wzięłam szczurka i wyszłam do ogrodu. 
- Tu jesteś - powiedziałam widząc mamę kopiącą w ziemi - gdzie reszta?         
- Hej słońce, - powiedziała i wyprostowała się- wyspałaś sie? Tato z Luke'em  pojachali gdzieś sama nie wiem gdzie
- Tak, a.. kiedy będziesz jechała do Australii? 
- Ale ty mnie kochasz, nie wiem, czekam aż zadzwonią...
- A... nudzi mi się - powiedziałam                    
-Poucz sie trochę
- Nie no ja mówię że mi się nudzi a nie że zwariowałam
- To nie wiem, przywieś hamak miedzy drzewa -powiedziała - mam go gdzieś w schowku, wiesz w przedpokoju
- Spoko -poszłam do domu i zaczęłam buszować w schowku. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, poprawiłam się i otworzyłam
- Dzień dobry... ?- powiedziałam niepewnie do obcej kobiety stojącej w drzwiach z przesadnie miłym uśmiechem, była ubrana jak typowa pani i sweterek czerwony pod to biała bluzeczka i do tego bordowa spódnica, czarne buty i rajstopy, i biżuteria ... tragedia... białe i bladoniebieskie korale kolczyki to samo, i fryzura, nawet fajna ale w życiu bym sie tak nie uczesała, do ramion, dosłownie, natapirowane czarne włosy, miała dobrze już po 30 . Była tak podobna do  cioci Petuni z 'Harry'ego Pottera', ze przez chwilę pomyślałam ze to ona. Ale sprawiała miłe wrażenie
- Dzień dobry, dziecko, przyszłam się tylko przywitać, jesteśmy nowymi sąsiadami, jestem Lea  Sykes  , wprowadziliśmy się dzisiaj  - powiedziała i dopiero zobaczyła jak wyglądam, to musiało być trochę dziwne, plaster na głowie, szyta ręka i szczur wystający z kaptura bluzy...                                                   
- Chwila , powiedziała pani 'Sykes'? -spytałam zaskoczona,
- Tak 'Sykes' -powiedziała i sie dziwnie na mnie popatrzyła
- Aha, ja jestem Julia, znaczy Juliette  Aline,ale wolę Julia ,  najmłodsza z rodziny, moja mama jest w ogródku może niech pani do niej pójdzie?-spytałam pokazując kciukiem za siebie
- Może potem , właśnie chciałam was, zaprosić na wieczór, już jesteśmy prawie do końca urządzeni, wiec chcielibyśmy poznać nowych sąsiadów, a ze tylko tu mi i tworzono to ... - ja sie nie dziwie że tylko tu otworzono gdybym ja zobaczyła ja w tej dziurce ze szkłem w drzwiach  też bym nie otworzyła.                        
- Powiem jej -powiedziałam
- Super do widzenia wieczorem
- Do widzenia -powiedziałam i zamknęłam drzwi, uśmiechnęłam się sama do siebe, śmiesznie wyglądała,  ale potem spoważniałam                 
- Oby to był tylko zbieg nazwisk bo nie ręcze  -powiedziałam i zaczęłam znów buszować w schowku , znalazłam! Coś w podłużnym pudełku i zdjęciem czegoś co i tak sie ludziom nie uda złożyć z tego co jest w środku. Wzięłam i poszłam do ogródka
- Co tak długo? Produkowałaś to? -spytała mama siedząc na kocu na trawie , popatrzyłam na nia - przerwa -usprawiedliwiła się
- Nie , no spoko, co mam robić?
- Patrz, bierzesz to - wyciągnęła zwinięte coś ,- potem robisz tak - zawiązała na jednym drzewie i na drugim - i gotowe
- Dzieki mamo -pobiegłam i wskoczyłam na niego
- Ha ha bardzo śmieszne
- Dooobra dawaj łopatę pokopie trochę -powiedziałam i wstałam - a tak od czapy, wiedziałaś ,że będziemy mieli nowych sąsiadów?
- Nie, a nie , wiedziałam -powiedziała
- A , fajnie że mi powiedziałaś, jesteśmy na wieczór zaproszeni
- Super , jeszcze tego mi było trzeba - tak, teraz wiem po kim odziedziczyłam harakter 
- Tylko mamo, nie bądź taka wredna dla nich okej? Niech przynajmniej jedna rodzina z tego osiedla nas lubi -zażartowałam
- Ta...

To Be Continoued...

--------------------------------------------

 Długi i nudny mi wyszedł xD Ale jest. Dobra, jeśli chcecie wiedzieć czy was nie podpuściłam ( a musicie wiedzie że byłabym do tego zdolna)i nie dałam po prostu innej rodziny o takim samym nazwisku (bo przecież nie jednemu psu na imię Burek) to tu mam widzieć 7 + komentarzy  okeeej, możecie to dal mnie zrobić???
A, jeszcze jedno, to co ja TUTAJ pisze to jest mój komentarz do rozdziału, czasem dodatkowe info, tak jak teraz, a nie część rozdziału, żeby nie było
Dla Asi i Julii WSZYSTKIEGO NAJ!!!! <3
I dla Izy, mojej siostry, bez któej pewnie nie zabrałabym się za pisanie<3

____ ZIEMNIOSZYSZAK___________