wtorek, 29 lipca 2014

WAŻNE!!

Koniec z tym blogiem, taka prawda, nie mam na niego pomysłów i od samego początku coś z nim mi nie grało. Przykro mi. Dziękuję za komentarze, pisanie go było wielką przyjemnością :)


Avalon  Calder

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 16 "Ktoś będzie musiał zbierać twoje prochy z dywanu"

DZIEN 28 MARCA GODZ. 16:00

Zmieszana zasłoniłam zasłony. Widział to. WIDZIAŁ! Nee Ava specjalnie to zrobiła, ona dobrze wiedziała, ze Nathan to widzi. Ale ja ja przejrzałam to kolejna próba, chce sie przekonać czy czasem nie kłamię mówiąc, ze szczerze nienawidzę Nathana, i czy czasem jednak mu powiem. Banał! Nie wiem po co to robi... no tak ..zemsta.
 Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Nie mogę mu powiedzieć, to wbrew zasadą, Wielki Kiee ukarał by mnie za to, wyrzucił z Klanu, o ile wstawił by się za mną Mirr Tetoti, inaczej po prostu by mnie zabili. I Nathana też, bo on by wiedział.
A może to dobrze? Może dobrze gdyby mnie wywalili, bo raczej Tetoti wstawił by się za mną, lubi mnie mam u niego plusy. Patrzac na to to ma same plusy : zero zabijania, zero kłamstw, zero TAKICH sytuacji, nie dowiadywałabym się z dnia na dzien, że najlepszy przyjaciel mojego brata to wampir, a chłopak z naprzeciwka nie narzucał by się z tą swoja wścibskością ... Kusząca propozycja...
Krzyknęłam. Złapałam się za rękę próbując, jakoś złagodzić nagły ból.  Ava... znów siedziała w mojej głowie. Słyszała to co ja myślałam, myślą, że jak dadzą mi bransoletkę to będą mnie trzymać jak psa na smyczy. Ból sie nasilał z każda sekundą nowa fala pochodząca gdzieś ze środka bransoletki przechodziła przez rękę potem całe ciało.
- Zostaw mnie! -krzyknęłam słabo
Nie pomagało, nie wierzyła mi.
- Porszę! Nie powiem mu! Tylko żartowałam!  - krzyczałam słaniając sie z bólu
- Przyrzekasz? - spytał dobrze znany mi szept w głowie
- Tak! Przestan! Wyjdź z mojej głowy
Ból jak sie pojawił tak zniknął siedziałam zwinięta w kłębek na podłodze koło łóżka. Masowałam nadgarstek. Nie mogę pozwolić na takie traktowanie, nie dość, że to JA musze szukać różnych stworów zaczynając od chochlików przez wampiry i wilkołaki koncząc na aniołach , to jeszcze to.
Ja się jeszcze im za to odpłacę.
- Julia! Ktoś do ciebie! -usłyszałam głos brata a dołu
Miałam tylko nadzieje, ze Diana czegoś zapomniała a jakże się myliłam gdy w moim drzwiach stanął w czarnej bluzie pan Nathan Idealny Sykes.
- Więc...? Czego? -spytałam
Popatrzył na mnie jakby to był cud że potrafię mówić. No i  co, że miał włosy rozczochrane, w których, swoja drogą , było mu do twarzy. No i  co, że miał spojrzenie jak dziecko próbujące zrozumieć dlaczego słonce wstaje, a jego oczy były... takie wyraźne.. takie niebiesko-zielone... takie czarujące.... takie.... ekhem.. o czym ja to? A , tak no to co, że znów stał w moich drzwiach, denerwował mnie a moje zadanie to spławić go jak najszybciej.
- Julia... ja..ja-a - wyjąkał próbując dobrać odpowiednie słowa które ja i tak bym wyśmiała
- Tak myślałam -odrzekłam i zatrzasnęłam drzwi.
Rozległo się pukanie. Mimowolnie uśmiechnęłam sie. Nie wkurzyłam go, łał, podziw.
- Słuchaj bo nie będę powtarzać -powiedziałam otwierając drzwi - ja nie wiem co "ty" i szczerze nie obchodzi mnie to, widziałam to co widziałam i nic tego nie zmieni. Rób co chcesz, mnie zostaw w spokoju.
Już chciałam zamknąć ponownie drzwi, ale ten wszedł do środka zamknął je za mnie i przekręcił kluczyk który po chwili był juz na szafce.
- I co? Będziesz mnie więzić? - prychnęłam
- Nie aż taki głupi nie jestem...
- W to wątpię.
- Julia -zaczął znów, czy mi właśnie przyśpieszyło..??ooonie ważne ... Popatrzył na mnie tymi swoimi oczami - To nie byłem ja...
- Jaaasne! To nie byłeś ty! Wszystko sobie wymyśliłam! - zaśmiałam się
- Musisz mi uwierzyć!
- Nic nie muszę! - skrzyżowałam ręce na piersi
- Ja.. ja chce tylko wiedzieć o co tu chodzi...
- I wracamy do punktu wyjścia -westchnęłam opierając się o scianę
- Żaden punkt wyjścia, -powiedział opierając ręce po obu stronach mojej głowy.  - Wiem , ze mnie nie lubisz, i  mógłbym powiedzieć , że z wzajemnością...ale cos tu sie dzieje. Powiesz mi co?
- Nie - szepnęłam , czy mi właśnie przez głowę przeszło jaką formułkę bym mu powiedziała?!! Poczułam pulsujące ukłucia w nadgarstku dokładnie pod zawieszką w tym miejscy gdzie przedtem. 
- Dlaczego?
- Ja nic nie wiem - powiedziałam
- Okłamujesz mnie
- No i nawet jakby co w tym złego?
- Graliśmy według twoich zasad -kontynuował - godziłem się na to ... Teraz zagramy według moich.
- Tak! Boje się ! - udałam przerażoną - Co uderzysz mnie?
- Przestan! To nie byłem ja! Ja... ja nie wiem co się wtedy stało! Poza tym też coś widziałem i nie było to nic co miałoby logiczne wyjaśnienie
- Widzisz!! Sam sobie dałeś odpowiedź! Masz urojenia człowieku -postukałam się w głowę palcem - jedyne co ci potrzeba to nie "Prawdy" tylko intensywnej godziny u psychiatry
- Czyli jakaś prawda jest!  - uśmiechnął z wyższością.
- Ja nie wiem nic, żadnej prawdy nie mai ni było, jedyna prawda to to , ze cie nie lubie. Czego ty ode mnie chcesz?
- Musimy pogadać, na spokojnie -odparł
- Na spokojnie? - prychnęłam
- Tak na spokojnie
- Więc, na spokojnie - powiedziałam specjalnie podkreślając słowo SPOKOJNIE
- Co tu się dzieje? - spytał cicho i łągodnie
- Nie uwierzysz mi -powiedziałam spuszczając wzrok
- Jesteś narkomanką? To przez to te odloty?
- CO?! Nie !
- Jesteś chora i boisz sie do tego przyznać?
- Eee.. nie? Zostaw mnie! - chciałam go odepchnąć ale rzyparł mnie do ściany i zacisnął usta. Jeju.. A gdybym je poczuła na swoich....? Dobrze, udajmy, ze tej myśli nie było.  Poczułam zapach jego perfum... na chwilę straciłam nad sobą panowanie, nie tak blisko! Zdecydowanie za blisko, zdecydowanie za bardzo czuje perfumy, za bardzo wyraźnie widzę jego rzęsy. Zacisnęłam usta.
- Julia... - szepnął - powiedz o co chodzi, nie powiem nikomu.
- Dasz. Mi . Spokój.???
- Tyle razy dawałem, nie teraz...
- Chcesz wiedzieć? Po co? ledwo sie znamy -mówiłam starając nie patrzyć sie w jego oczy ani na usta.
- Julia... -powiedział spokojnie przywołując mój wzrok, popatrzyłam w jego zielono-szare oczy. Błagam zabierzcie mnie stąd! One są... on patrzy tak... tak.. jakoś....
- Jak.. Jak zaraz nie pójdziesz, ktoś będzie musiał zbierać twoje prochy z dywanu... -powiedziałam wpatrzona jak w hipnotyzery w jego oczy.
- Czemu ty mnie tak nienawidzisz? - spytał szeptem przybliżając  się do mnie
- Bo... - wyjąkałam, cała pewność siebie gdzieś zniknęła zrobiła puff i już jej nie było - nie...i tyle - przyliżyłam się do niego. Czemu on to robi? Nie miałam do konca pewności co ja robię, zbyt dużo emocjii jak na jeden moment. Nathan poszedł w moje ślady... Patrzyłam to w jego oczy ot na usta,  dzieliły nas jakieś trzy-cztery centymetry. Ku mojemu przerażeniu, że wewnętrznie sie może w jakimś stopniu się ciesze, ta odległość coraz bardziej sie zmniejszała. Serce mi biło jak oszalałe. Przymknął oczy. Zacisnął ręce w pieści na ścianie  dalej trzymając je na poziomie mojej głowy. Przygryzłam wargę. Brakowało mi tlenu. Nie oddychałam.  Nathan.... poczułam jego oddech na mojej skórze. Nie! Parę milimetrów. Zacisnęłam oczy.... NIC. W tym samym momencie odsunęliśmy się od siebie.  Zobaczyłam przerażone spojrzenie chłopaka.
Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Nic nie mówiliśmy, cisza. Jak żadko kiedy mam  ochotę go zamordować. Zamknęłam oczy. Na szczęście, nic się nie stało.
- Powiesz mi? - spytał szeptem przerywając ciszę
- Nie mogę
- Tak -odwrócił głowę w stronę okna. Na jego twarzy widać było rozczarowanie.
- Na prawdę nie mogę
- Przynajmniej wskazówka - powiedział znów na mnie patrząc - proszę...?
- Nie! - otrząsnęłam się i odepchnęłam go od siebie - Nathan! Ja cię nie lubię, nie mogę ci nic powiedzieć, i wsię ode mnie odwal!
- Czemu nie możesz!!
- Nie zrozumiesz!
- A skąd wiesz?! Martwię sie o ciebie
To zbiło mnie z tropu, już miałam przyszykowany tekst który miałam powiedzieć ale teraz jednak sie zastanowiłam.
- Wcale sie nie martwisz - powiedziałam - Chcesz wiedzieć co niby z tobą jest?! Porsze bardzo, jesteś psychiczny!
Podstawy co do tego określenia nie miałam, ale już nie ważne, powiedziałam nie cofnę tego.
-  A ty to co?!
- To dlatego mnię chciałeś pocałować! Żebym zmiękła i ci powiedziała!
- To ty chciałaś mnie pocałować! Ale, zrozum, ja, twoje odlatywanie, ten ktoś ... "wypadek" na balu?! To nie jest normalne, wiem że wtedy nie spadłaś ze schodów, wiem też że cos jest na rzeczy ale panna idealna nie chce mi nic powiedzieć
- Odwal się ode mnie! Ile razy mam powtarzać?!
- Nigdzie stąd nie pójdę puki mi nie powiesz!
- Prosze bardzo! Jestem teletubisiem z przyszłości! Nie rozumiesz że jak ci powiem to będzie jeszcze gorzej? A poza tym po raz trzeci mówię ze nie zrozumiesz. Najlepiej by było gdybyśmy się zaczęli ignorować.
- Ignorować sie?! Że co?! Oczywiście że nie! Nie  przepuściłbym żadnej okazji by uprzykrzyć ci życie, przy odrobinie szczęścia pod koniec roku szkolnego załamiesz się i popełnisz samobójstwo!

To Be Continoued....

_________________________________________________
Wdech wydech wdech wydech.... noom także widze że coś wy nie za  bardzo do komentowania.... ani tu ani na moim drugim blogu... więc jeśli będzie 5+ komentarzy, (OD RÓŻNYCH OSÓB!!)
dam następny rozdział, a muszę wam powiedzieć że znowu będzie "miło" :3

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 15: "Tylko go w tą śliczną główkę trzepnąć żeby zobaczył gwiazdki tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami zobaczył!"

DZIEŃ 28 MARCA  GODZINA 15:20

XXX
Usiadłem przy biurku  i czekałem aż Julia wejdzie do swojego pokoju i jakimś cudem nie zasłoni od razu okien, nie że coś po prostu chcę sie dowiedzieć co jej sie  dostało. Pewnie, znając biologice, będzie sprzątać boisko czy czyścić kible, bo ta to tylko o tym aby innym najgorzej było. Zwłaszcza Julii na nią to sie uwzięła jak na nikogo innego na przykład posadziła mnie koło niej. Do mojego pokoju ktoś wszedł.
 - Co chciałaś?- spytałem  siostry                                                                                                        
- Zostawiłam u ciebie telefon... Co ty tak filujesz?- spytała  patrzac to na mnie to an okno
-Nic, czekam aż Julia wróci do domu...
- Po co? Nawet ja widzę że ona cie nie lubi...
- Ja też jej nie lubię, wręcz nienawidzę, ale ... 
- Co cię  tak do niej ciągnie?
- To, że nie chce mi powiedzieć prawdy -powiedziałem wbijając wzrok w podłogę. Co jej do tego co ja chcę  od Julii? Tu nic nie miało do rzeczy to, że miała te swoje kasztanowe włosy i zielone oczy które... o czym to ja? A i  niech sie zajmie Joe'em a nie mną.  A ostatnia myśl, udajmy, że nie miała miejsca.
- A ja mam inny powód ... zakochałeś sie i ci się podoba...
 - Nie prawda! - powiedziałem przerywając jej
-... A ty, dlatego, ze cie nie lubie, nawet przed sobą nie chcesz tego przyznać - kontynuowała - kochany jestem starsza, wiem jak sie zachowują zakochani chłopcy zwłaszcza w wieku 17 lat, uwierz taki okaz siedzi przede mną...
Zacisnąłem ręce w pięści, czy ja właśnie pomyślałem o tym jak by to było ją uderzyć? Nie, nie w tym sensie jak wroga czy cos tylko jak siostrę. Co najlepsze poczułem w sobie jakieś  dziwne uczucie. To... przejęło na chwilę moje ciało zorientowałem się dopiero gdy zobaczyłem zszokowany wzrok Emmy. Popatrzyłem na swoja rękę, właśnie przymierzałem sie do uderzenia jej, problem w tym, że to nie ja.
- Emma.. ja... - wydukałem, ona tylko pokiwała głową i wyszła, zostałem sam w stanie ciężkiego  szoku. To moja siostra...
Popatrzyłem w okno dalej z ręką w powietrzu, Julia stała jak wryta w oknie, miała zaciągać już zasłony, ale stała nieruchomo , jak sparaliżowana,wpatrywała sie we mnie z niedowierzaniem,  pewnie tak jak ja nie spodziewała się po mnie takiego zachowania. Pokręciłem głową i ruszyłem do okna. Julia pośpiesznie zasłoniła swoje i tyle ją widziałem. Przeszedłem przez ramę i powoli, żeby nie spaść, podszedłem do jej okna.
- Julia... - zapukałem w szybę. Nic. Zapukałem jeszcze raz, mocniej. - Julia!
- Czego? - otworzyła okno tak szybko, ze prawie mnie zwaliła
- Julia ja... - przełknąłem ślinę - I co ci zrobili?
- Nie twoja sprawa - odwróciła wzrok
- Moja
- Dlaczego?
- Bo... no... czemu nie chcesz mi powiedzieć? Nawet tej jednej rzeczy ? - spytałem, popatrzyła na mnie
- Zostaw mnie! - chciała zamknąć okno ale jej nie pozwoliłem
- Ja tego nie zrobiłem - powiedziałem  wiedząc doskonale o co jej chodzi
- Ciekawe dlaczego ci nie wierze ? - prychnęła
- Naprawdę, proszę uwierz mi zostawię cię w spokoju ale powiedz że mi wierzysz.
Popatrzyła na mnie przez chwilę, jakby obmyślała opcje.
- Nie wierze ci. I zostaw mnie w spokoju - zatrzasnęła okno
Stałem chwile wpatrując sie w szybę. Okej nie lubiła mnie, okej widziała jak robię coś czego nawet nie mogłem powstrzymać. Wróciłem.

 XXX
 - "Co ci powiedzieli?" - przeczytałam kartkę wiszącą na oknie Nathana. Spuściłam wzrok na kartkę naszykowaną już na biurku. Po co? Nie mam pojęcia mechanicznie już tak robiłam. Tak to moja wina że się jakiś facet do mnie przyczepił i nie chce odczepić, mimo moich próśb, gróźb i rozkazów. Chociaż czasami było fajnie go po wkurzać, robił wtedy tak fajnie z oczami.. ehkhem tak, ee... wkurzał mnie i to bardzo nieważnie kiedy i gdzie.
- Julia?! -usłyszałam głos przyjaciółki.
- ym? Co? - odwróciłam sie do niej
- Zamyśliłaś sie -poinformowała mnie
- Wiem ... myślałam o... e...
- Nathanie? - podsunęła
- Yyy? - udałą zdziwioną - Eee  nie ?
- Tak tak, mów sobie a ja i tak wiem swoje - płożyła się na moim łóżku
Wzięłam kartkę i marker.
- Co mu napiszesz?  -spytała przyjaciółka
- "Nic co by cię obchodziło" - napisałam i pokazałam jej kartkę po czym przykleiłam ją do szyby i odsłoniłam okno
- Że też nawet nie mogę wpuszczać światła do pokoju bo on tam jest .. - jęknęłam
- Czemu ty go tak nienawidzisz?
- Bo mi gra na nerwach
- Widzę jest bardzo utalentowany ... - zaśmiała się
- Nie śmiej się, że też jego matka wybrała sobie akurat ten dom nie mógł mieszkać z Maxem dalej? Jeszcze jego mi tu brakowało do szczęścia tego ... ughh wścibskiego i ciekawskiego dzieciaka!
- Popatrzyłam na okno, kartka u niego sie zmieniła ale po panie Sykesie ani śladu.
- "Kara?" - przeczytała Diana
- "Przynajmniej będę skazana na oglądanie ciebie tylko w szkole" - napisałam i wywiesiłam
- Na czym to ja skonczyłam? -spytałam Diany
- Wyzywałaś Nathana - przypomniała i machnęła ręką 
- A tak, przez niego, jak dotąd mi nie brakowało problemów a teraz jeszcze on!  Jeeezu!  Jak on mnie wkurza po prostu go tylko w tą śliczną główkę trzepnąć żeby zobaczył gwiazdki tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami zobaczył!
- Powiedziałaś "Pięknymi" - przerwała mi Diana
- No to co? -spytałam - to był sarkazm
- Nie brzmiał ale niech ci będzie ....Kontunuuj
- Wracając nie dość mi było problemów? Teraz przed nim jeszcze muszę wszystko ukrywać. ... Żeby tak isę odczepił, czy o dużo prosze? Żeby mnie zostawił w spokoju, albo, żeby tak nie chciał wszystkiego wiedzieć, bo zanalazł się pan wielki król i władca myślący, że musi wiedzieć wszytko, ale nie ja też mam swoje życie i nic mu do tego. Znalazł się Nathan pieprzony Sykes!
- Ulżyło? -spytała Diana wpatrując sie we mnie z rozbawieniem.
-  Okej, spoko niech sobie  myśli , że wszystko mu wolno. Ale nie przy mnie!
- Julia, rozumiem nie lubisz go tak? Ale uspokój si,e trochę i spróbuj sie z nim zakolegować.
- Predej się zakoleguje ze ścianą - fuknęłam opadając na krzesło.
- Ale jedna piszesz do niego - zauważyła Diana siadając
- To szczegół - zauważyłam - tylko dlatego, żeby się odwalił
- A co on konkretnie chce wiedzieć?
- Prawde
- A jaka jest prawda?
OKej, przyznaje okłamywałam swoją najlepszą przyjaciółkę, ale to wszystko dla jej dobra gdyby Klan Łowców dowiedział się , że jej coś powiedziałam to już po mnie. Nie mówiąc już o ty wszytskich stworach :wampirach, aniołach, wilkołakach itp. Tak więc nie pozostało mi nic innego jak tylko nakłamać. Znowu
- Prawda jest taka, ze mu powiedziałam to co chciał wiedzieć, czyli w sumie jak mam na imię - powiedziałam
Diana już miała coś powiedzieć  ale jej telefon zagrał
- Sorry, mama, ja muszę lecieć -powiedziała stukając coś na   klawiaturze. Parę chwil potem zostałam sam na sam z Sykesem za oknem. Zeszłam na dół do kuchni Luke siedział i gadał z kimś przez telefon, nalałam sobie soku do szklanki i poszłam na górę. Ledwo zamknęłam drzwi ktoś przyparł mnie do nich. W pokoju było ciemno, mimo odsłoniętego okna.
- Pamiętaj co przyrzekałaś -powiedział kobiecy głos mi do ucha
- Przecież nie chce nikomu nic powiedzieć -powiedziałam
- Tego nie wiesz a ja tak  - dotknęła lekko ostrzem noża mojej skroni, przełknęłam głośno ślinę
- Nee Ava ja nie chce nikomu nic powiedzieć, sama słyszałaś że Dianie nakłamałam - trzymałam przy swoim
- Wiesz dobrze co sie dzieje z takimi którzy łamią zakazy - zjechała nożem do mojego gardła i lekko przycisnęła.
- Mirr Tetoti nie pozwolił by - wyszeptałam
- Ale ja tak.. -powiedziała śpiewnym głosem
No tak, byłaby do tego zdolna, zwłaszcza że jest już drugą osobą która mnie nienawidzi. No tak bycie zwaloną z tronu musi trochę bolec no ale bez przesady. Byłam drugą dziewczyną w Klanie Łowców zaraz po niej przedtem czcili ją teraz przechodzą obojętnie, bo jest jeszcze jedna.
- Pamiętaj widzę ze ta myśl przechodzi ci się po głowie, jak ten chłopak ...ale pamiętaj -przycisnęła mocniej - wiesz do czego jestem zdolna....
Zniknęła tak jak sie pojawiła, w pokoju znów zrobiło się jasno, znów widziałam ściany podłogę sufit, okno, Nathana , biurko... NATHANA?! Patrzył przez okno centralnie na mnie jakby szukał wyjaśnienia.
Jestem skonczona.


To Be Continoued....

____________________________________________
Okej, to mój rekord ten rozdział pisałam 3 i pół godziny xDD
Miał być dłuższy ale tak wyszło za bardzo go rozwinęłam i w połowie musiałam uciać xD
Trudno dzięki za komentowanie, blog anie zawieszam będę go dalej pisać i jest git =]
Dla Izy <3
i Karoliny <3
i reszty komentujących <3333 
Poza tym musiałam zmienić wygląd bo aż odrzucało podoba się ?


czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 14 "W szkole to wcielony diabeł"

DZIEŃ 28 MARCA  GODZINA 8:10
Siedziałam w ławce i notowałam to co było na lekcji, do tego jakieś ćwiczenia, ostatnio sama siebie nie poznawałam. Miałam tylko nadzieje, że Rico mi nie wylezie z rękawa, jak na razie spał. Do czasu, nauczycielka zaczęła uspokajać klasę, i się drzeć, szczur na powód poruszenia zaciekawił sie i wytknął głowę za rękaw, wcisnęłam go tam                                                                                                                                                  
- Co jest?- spytał Nathan                                                                                                            
- Szczur... Nie mogłeś mi go dać w domu?Nie mamy daleko- spytałam szeptem                      
- W czym bym go trzymał? A nawet jakby mi uciekł to  już by było po nim , moja mama nienawidzi gryzoni                                                                                                                
- A teraz proszę , sprawdzian, wyjmujemy karteczki - powiedziała Simon , rocznik jęknął                                                                                                                                                 
- Aaaa... To ja mam pomysł - szepnęłam, w końcu prawie wszystkie baby po 30-stce nienawidzą myszy, szczurów i takich tam. Dobrze, że Rico dobrze wyszkoliłam jak był mały (czyt. dwa tygodnie temu) i reaguje na komendy. - skoro go już tu mamy...                                                                                
- Heej mały cycycycy -powiedziałam zaglądając do rękawa , wystawił głowę , wyciągnęłam go                                                                                                                              
- Nathan, rozwal ten nabój -podałam mu plastikową buteleczkę z atramentem                                                                                     
- Po co?                                                                                                                                            
- Nie marudź tylko rozwalaj - syknełam                                                                             
Chłopak oddał mi przedziurawiony nabój  i posmarowałam gryzoniowi łapki, rzuciłam długopis na podłogę i nachyliłam sie po niego, on korzystając z okazji wyszedł i popatrzył się na mnie.                                                                                                       
- Tam na biurko, wejdź -powiedziałam pokazując na biurko nauczycielki - potem przyjdź tak? Chop                                                                                                                                                                                                          
Pobiegł, a ja mogłam już tylko patrzeć na reakcję nauczycielki. Parę uczniów też już go zauważyło, i pokazywało po kryjomu palcami, patrzyłam jak Rico wdrapuje się na torebkę nauczycielki a z torebki na biurko, po czym zaczął chodzić po dzienniku  i piszczeć. Nauczycielka jak to zobaczyła zrobiła minę kury przed ścięciem głowy i z krzykiem pobiegła , znając ją nie musiałam się zastanawiać gdzie. W tym samym czasie mój zwierzak już do mnie przybiegł, schowałam go bezpiecznie ,dla niego, w rękawie i czekałam w pełni świadomie na przybycie dyrektora.                    
 -Oni się wszyscy  na mnie uwzięli, tylko na mnie pytałam innych nauczycieli i u nach na lekcjach nie ma takiego czegoś.- powiedziała nauczycielka wchodząc za dyrkiem do klasy                                                                                                                                   
- Spokojnie pani Simon, nie ma się czego bać to tylko mały szczurek - uspokajał ją dyrektor - więc gdzie go mamy?                                                                                               
- Był tu- pokazała na biurko- a teraz zostały tyko po nim ślady łap! Który to zrobił- krzyknęła do klasy- który chciał mnie wystraszyć? Albo która - dodała patrząc na mnie , zrobiłam niewinną minę i podniosłam ręce do góry.                                                   
- Aline pójdziesz z nami - powiedział dyrektor i zrobił palcami jakby mówił 'Kom tu mi' , zabrzmiało to jak w tanim filmie akcji. Wstałam i opuściłam  klasę rad że uratowałam uczniów od sprawdzianu. Poszliśmy do holu z holu schodami do góry , minęliśmy stołówkę i znów do góry, klasy do góry klasy góra, gabinet i reszta, moje miejsce. Dzisiaj jakoś inaczej zwykle byłam tu po lekcjach...                                                      
- Wchodź - powiedział i otworzył przede mną drzwi , podszedł do biurka i włączył mikrofon - Pani Marano proszona jest na zastępstwo do sali 56 .                               
Dyrektor pokazał na krzesło, usiadłam, nauczycielka za mną na drugim                                  
- Numer do taty poproszę - powiedział , no skoro prosi...Podałam numer i siedziałam dalej, dobrze, że powiedział, że chce do taty, on zawsze jest po mojej... , no nie zawsze, ale często , stronie i nie lubi Simon - Dzień dobry tu Eugene Schmidt , jestem dyrektorem szkoły, gdzie chodzi pana córka.... Tak, chciałbym zadać tylko pytanie : Juliette ma szczura? .... Aha rozumiem tyle mi wystarczy , mógłby pan przyjechać tutaj? Chciałbym, żeby pan ze mną porozmawiał.... Dobrze , do widzenia- rozłączył sie
Siedziałam wygodnie w fotelu, miałam nadzieje, po przemyśleniu, że jednak nie dostanie mi się za bardzo, ale ja to zrobiłam tylko dlatego,że chciałam... co chciałam, to był po prostu głupi wybryk. Sama siebie nie poznaję - tak o sobie nigdy nie myślałam. Sekundy sie dłużyły, minuty mijały taty w progu gabinety dyrektora nie było... Aż do ... 8:30 , tato zdyszany wpadł do gabinetu, zrobił dosłownie 'wejście smoka' aż na krześle podskoczyłam ze strachu.
- Prze-przepraszam zgubiłem się - wydyszał , chwilę potem postanowił się ogarnąć - ta, w czym problem ? - powiedział i zwrócił sie do mnie - coś tym razem nawywijała,że musiałem zrywać się z pracy?                                                           
- Nic.. - bąknęłam                                                                                                                          
- Tak, nic tylko wypuściła szczura całego obsmarowanego czymś niebieskim - powiedziała Simon wzburzona                                                                                              
- To "coś" to atrament -przerwałam                                                                                                   
- Nie przerywaj - uciszyła mnie - szczur zaczął mi łazić po torebce, i po dzienniku, wszystkie oceny są do przepisania, bo jest cały pobrudzony atramentem! - powiedziała patrząc na mojego tatę. Zerknęłam na dyrektora i odniosłam wrażenie ze ten patrzy ciągle w jej dwa przednie obciążenia                                                                          
- Proszę pana?- powiedziałam do niego, ocknął się                                                                 
- Tak? Proszę?- spytał jakby wyrwany ze snu                                                                      
- Nic, tylko tu sie wyjaśnia bycie tutaj przeze mnie, chyba ,że to nie problem i mogę już sobie iść? To już męczy a pani Simon niech mi już wpisze tą jedynkę -powiedziałam                                                                                                                           
- Nie wpisze, będziesz miała karę - powiedziała nauczycielka - nie możesz powiedzieć sobie że mam ci wpisać a ja to zrobię, nie możesz chcieć tej kary, a będziesz miała                                                                                                                     
- Wiec? - spytał dyrektor - co robimy z tym fantem?                                                                   
- E... może ja ją zabiorę do psychiatry a pani przymknie na to oko? -zaproponował tato
- Ja nie potrzebuje psychiatry!- zaprotestowałam, wstałam i zaczęłam wymachiwać rękami- co ja  , psychopata?                                                                                                          
- E, tak?- powiedziała nauczycielka                                                                                              
- Powiedziała  jedna z tamtych - szepnęłam do siebie                                                                   
- Widać, wdaje sie w bójki, przeszkadza na lekcji to dziwnie zachowuje sie na przerwach... czasami jest taka jakby... taka nieprzytomna i mówi coś sama do siebie, nawet ja to zauważyłem -powiedział dyrektor - potrzebny jej psycholog                                                    
- Ja się nie wdaje w bójki, tylko jakby ktoś pilnował uczniów na imprezie to by może sie inaczej skończyło  powiedziałam - spadłam ze schodów, tada da da da oto cała tajemnica                                                                                                                                     
-I do  tego jeszcze pyskuje i sie kłóci -powiedziała nauczycielka                                      
- Mogę iść? -spytałam wiedząc że nic tu już nie zdziałam , jedyne co było pocieszające  to to że nie będe na wuefie i reszcie                                                               
- Idź po rzeczy -powiedział tato - zabiorę cie , bo sam zaczynam sie już o ciebie martwić                                                                                                                               
Ukłoniłam się przesadnie jak księżniczka , i pobiegłam do klasy, wpadłam a tam nauczycielka właśnie pisała cos na tablicy                                                                                    
- Siadaj i słuchaj i żeby nie było takich spóźnień - powiedziała do mnie                                    
- Niestety nie dzisiaj , znaczy na szczęście - poszłam do ławki, spakowałam torbę                     
- Co oni ci zrobili ?- spytał Nathan           
- Nie ważne, nie twoja sprawa - powiedział - do wodzenia -poszłam                                           Pare minut potem siedziałam już w poczekalni u psychologa                                                   
- Miałam dość , chciałam wybiec z tej idiotycznej szkoły, to miał być tylko zart a teraz wysyłają mnie do szpitala o miękkich ścianach ...- powiedziałam                                 
- Nigdzie cie nie wysyłają, ale to jest dziwne i nie chodzi tylko o szczura -powiedziała spokojnie tato                                                                                                                     
- Wiec o co? Oświecisz mnie?                                                                                                            
- O to jak sie zachowujesz, w domu tez nie jesteś aniołkiem, dobrze wiem , a wszkole toś ty wcielony diabeł                                                                                                                       
- Nie diabeł , tylko po prostu chciałam cos zrobić , te lekcje są  nudne ...                                                     
- Przestań tak mówić, a to że... - nie dokończył bo mnie wezwano,                                      
Poszłam , rozmowa nie trwała długo w sumie jakieś dziesięć minut i zawołali tatę'                    
- Więc -spytał                                                                                                                       
- To tylko okres buntu, kazde dziecko tak, ma, wszyscy w jej wieku chcą się wyróżnić- powiedziała psycholozka - radze zastosować karę. To tyle co mogę powiedzieć na ten temat.
To Be Continoued....

_____________________________________________________________________
Słon i Mikser- Ania
taka nutka na poczatek
co do bloga, nie mam pojęcia nia mam na to pomysłu, i nie wiem czy czasem go nie skasować....
mówię teraz poważnie serio. Za to mam na jeszcze lepsze opo pomysł ale jak już coś to dopiro wtedy jak skoćze moje stare a to.. cóż... jak nie będzie mi szło to po prostu go skasuje
Licze na komenty i sorry za błędy i te nudy. 

ZAKŁADKA "BOCHATEROWIE =]" ZOSTAŁA UZUPEŁNIONA!